niedziela, 24 września 2017

Rozdział 5





— Harry, doskonale wiesz, że to beznadziejny pomysł! — powiedziałam po raz kolejny. Od dwóch dni próbowałam przekonać mojego przyjaciela, że nie mogę iść z Draconem Malfoyem na bal charytatywny. — To nie ma prawa się udać! — krzyknęłam, po czym bezradnie opadłam na szary, wygodny fotel Pottera. Początkowo Ron zgadzał się ze mną – kompletnie nie podobała mu się wizja mnie jako partnerki Ślizgona. Niestety, nasz czarnowłosy przyjaciel przekabacił go na swoją stronę. Dodatkowo Ginny była zachwycona tym, że miała mi pomóc w zakupie sukienki i pozostałych przygotowaniach.
— Hermiono, ale co może pójść nie po naszej myśli? — zapytał Potter, który siedział na kanapie w swoim salonie.
— Wszystko! Na pewno kto się zorientuje, kim jestem i…
— Kobieto, będziesz miała na sobie tyle zaklęć maskujących, że nawet ja cię nie poznam. Wystarczy, że zachowasz się odpowiednio do sytuacji, czyli udasz towarzyszkę Malfoya!
— No właśnie! Naprawdę sobie wyobrażasz, że dam radę grać miłą dla Draco?! — Podniosłam się z siedzenia i skierowałam palec wskazujący na Pottera.
— Jesteś inteligentną i zdolną czarownicą. Pójdziesz na ten bal! I to jest koniec dyskusji! — powiedział, również podnosząc się z sofy, zanim zdążyłam ponownie otworzyć usta. Popatrzyłam na niego z żalem w oczach. Czemu mi to robił? Wiedziałam, że nie wysłucha moich próśb. Zdawałam sobie sprawę z tego, że odnalezienie Lucjusza Malfoya jest niezwykle ważne, ale udawanie dziewczyny Draco to, delikatnie mówiąc, przegięcie. Podeszłam do kanapy i zabrałam z niej moją czarną torebkę. Rzuciłam jeszcze ostatnie spojrzenie na Pottera i wyszłam z jego domu, trzaskając drzwiami. Zachowałam się zupełnie jak nie ja.
— Hermiono! — Usłyszałam, jak mnie woła, ale nie miałam zamiaru tam wracać. Ruszyłam przed siebie, sama nie wiedząc, dokąd zmierzam. Musiałam ochłonąć. Zachowanie Malfoya wciąż wzbudzało we mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony był miły i szarmancki. Starał się odnaleźć swojego ojca, martwił się o niego. Jednak z drugiej strony w pamięci wciąż miałam jego szkolne oblicze. Przypomniałam sobie słowa Draco: Nigdy nie pragnąłem i nie byłem prawdziwym Śmierciożercą, dlatego nie mogłem przestać nim być. Czy Malfoy udawał przez te wszystkie lata? Został zmuszony do ukazania swojej ciemnej strony? Miałam mętlik w głowie, a całą sytuację pogarszała perspektywa balu i przebywania z nim sam na sam…
Wędrowałam ulicami Londynu bez konkretnego celu. Przystanęłam na chwilę, żeby sprawdzić, gdzie właściwie jestem. Wtedy zorientowałam się, że ktoś na mnie patrzy. Nieznany mężczyzna stał po przeciwnej stronie ulicy i obserwował mnie bardzo uważnie. Właściwie się z tym nie krył. Był wysoki i szczupły, a na sobie miał czarną pelerynę z kapturem zarzuconym na głowę. Z tej odległości nie mogłam rozpoznać, kim jest. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że znajduję się niedaleko teatru Ameidy, czyli dwie ulice od Grimmauld Place. Ścisnęłam różdżkę znajdującą się w kieszeni dżinsowej kurtki i spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie. Kątem oka zobaczyłam, że mężczyzna również zaczął iść. Poczułam niepokojące ukłucie w sercu. Starałam się nieznacznie przyspieszyć, tak aby jak najszybciej zniknąć mu z oczu i jednocześnie nie dać znaku, że się zorientowałam o jego obecności. W końcu dotarłam do jednej z bardziej uczęszczanych ulic i weszłam w zaułek między kamienicami. Zerknęłam jeszcze raz w kierunku mężczyzny, ale nie zobaczyłam go nigdzie, najwyraźniej udało mi się go zgubić. A może sam przestał za mną iść? Albo to wyobraźnia spłatała mi figla? Odetchnęłam głęboko i teleportowałam się z trzaskiem.


***


Weszłam szybko do domu Harry’ego. Nawet nie zadbałam o to, aby zapukać. Potter stał w salonie przy regale z książkami i wyglądał przez okno. Oderwał od niego wzrok i z zaskoczeniem na twarzy spojrzał na mnie – zdyszaną i wystraszaną.
— Co się stało? — zapytał i podszedł do mnie bliżej. Musiał mnie przytrzymać, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zaprowadził mnie do kanapy i posadził na niej. Zdziwiłam się swoją reakcją, w końcu nie jedno już się wydarzyło w moim życiu. Jednak z drugiej strony przez ostatnie dwa lata nic się nie działo. Panował względny spokój. Chyba odzwyczaiłam się od adrenaliny…
— Ktoś mnie śledził, Harry — powiedziałam szeptem, jakbym się bała, że ktoś może mnie usłyszeć.
— Jak to ktoś cię śledził? Hermiono, o czym ty mówisz?! — Na twarzy Pottera ujrzałam szok i niedowierzanie. Nasza sytuacja komplikowała się coraz bardziej. Najpierw „ucieczka” Lucjusza Malfoya z Azkabanu, potem ujawnienie prawdy przez Dracona, poznanie historii Kasjusza, a teraz to.
— Wyszłam od ciebie i szłam bez konkretnego celu. Zatrzymałam się, żeby zorientować się, gdzie właściwie jestem i wtedy zobaczyłam podejrzanego mężczyznę po przeciwnej stronie ulicy. Miał na sobie czarną pelerynę i kaptur… Nie rozpoznałam, kim był. Wmieszałam się w tłum, żeby go zgubić i teleportowałam się tutaj.
— To niedobry znak — stwierdził Potter i przejechał ręką po brodzie. — Kto i dlaczego miałby cię śledzić?
Nie odpowiedziałam od razu. Zastanawiałam się, kto mógłby to zrobić. Pomyślałam o porwaniu Lucjusza Malfoya…
— A co jeżeli to był Kasjusz? — spytałam drżącym głosem. Harry spojrzał na mnie. Po jego minie poznałam, że intensywnie myśli.
— Sądzisz, że dowiedział się o naszej współpracy z Draco?
— Skoro udało mu się wejść do więzienia pełnego strażników, dodatkowo zabezpieczonego magicznymi alarmami, porwać Malfoya i wyjść niezauważonym z Azkabanu… — Nie musiałam kończyć mojej myśli. — I co teraz? — zapytałam, patrząc prosto w jego zielone oczy.
— Teraz to już na pewno musisz iść na ten bal — odpowiedział. — I czym prędzej rozwiązać tę cholerną zagadkę.



***

— Boże, nawet nie wiesz, jak bardzo jestem podekscytowana! — powiedziała Ginny z szerokim uśmiechem na twarzy, kiedy wchodziłyśmy do jednego z lepszych butików w Londynie. Wiedziałam, że nie mogę iść na bal charytatywny organizowany przez pana Notta w byle czym. Poza tym miałam udawać przyjaciółkę Malfoya, więc powinnam się przy nim odpowiednio prezentować. Draco zawsze był eleganckim mężczyzną, ale teraz jego zachowaniu dodatkowo towarzyszyła dojrzałość, która to potęgowała. 
— Uwierz mi, wiem. Widać to z daleka — zaśmiałam się, kręcąc głową na entuzjazm przyjaciółki.
Dziewczyna spojrzała na mnie z dezaprobatą, lecz po chwili również się roześmiała.
— Okay, może przesadzam, ale tylko odrobinkę! Zresztą teraz musimy się skupić, żeby wybrać odpowiednią suknię dla pięknej Jean Howard — powiedziała, mrugając do mnie konspiracyjnie.
— Ciszej, Ginny — szepnęłam. — Wiesz, że to tajemnica!
— Spokojnie. Przecież specjalnie przyszłyśmy do sklepu w mugolskiej części Londynu.
Spojrzałam na nią niepewnym wzrokiem. Przez wczorajsze wydarzenia byłam bardzo niespokojna. Wieczorem podczas kolacji wspólnie z Harrym, Ginny i Ronem wymyśliliśmy dla mnie fałszywe imię i nazwisko. Do balu pozostały tylko dwa dni, a ja miałam coraz większe obawy, dodatkowo pogłębił je tajemniczy mężczyzna, który mnie wczoraj śledził. Potter skorzystał nawet ze swojego dostępu do monitoringu miejskiego, ale zobaczył na nim tyle samo co ja – dobrze zamaskowaną postać. Podejrzewaliśmy, że to kuzyn Dracona, co było jeszcze bardziej przerażające. Oznaczało to tylko jedno – nieubłaganie nadchodził dzień naszej konfrontacji z Kasjuszem Malfoyem.
— Wiem, ale i tak lepiej być ostrożnym — powiedziałam i westchnęłam cicho. Weasley popatrzyła na mnie i pokiwała głową, zgadzając się ze mną.
— Dzień dobry, mogę paniom jakoś pomóc? — Przed sobą ujrzałyśmy młodą dziewczynę.
— Potrzebujemy sukni na bal dla tej pani — odpowiedziała Ginny, wskazując na mnie ręką. Zauważyłam, że na jej twarzy znów zagościł szeroki uśmiech.
— Oczywiście, zapraszam panie dalej.
Po godzinie przymierzania bolała mnie głowa, a po dwóch było mi już niedobrze. Moja rudowłosa przyjaciółka odrzucała każdą suknię. Te koronki wyglądają tandetnie, mówiła. Za to mnie podobała się większość z nich i pewnie już dawno bym stamtąd wyszła z którąś, gdyby nie to, że Ginny praktycznie zmuszała mnie, abym spróbowała założyć kolejną. Nawet dziewczyna, która nas obsługiwała, była już zmęczona jej wybrzydzaniem. Pewnie uznała nas za wariatki…
— Ta też odpada, źle wyglądasz w tym kolorze. Musisz powalać swoim wyglądem, ale jednocześnie powinnaś olśniewać elegancją. Pamiętaj, z kim idziesz na ten bal — powiedziała Ginny.
— Powalać? — zapytała ekspedientka. — Chyba wiem, która suknia będzie odpowiednia! — W jej głosie usłyszałam podekscytowanie i nadzieję na to, że w końcu uda się nas, a właściwie Ginny, zadowolić. — Zaraz wracam!
— Kobieto, nie możesz być taka wybredna! Inaczej spędzimy tu cały dzień! A przypominam ci, że dzisiaj idziesz do lekarza, żeby sprawdzić coś bardzo ważnego! — syknęłam, korzystając z nieobecności sprzedawczyni. W końcu mieliśmy się dowiedzieć, czy moi przyjaciele zostaną rodzicami.
— Wiem, Hermiono. Po prostu chcę, żebyś wyglądała zjawiskowo. — Podeszła do mnie i chwyciła mnie za ręce. Popatrzyła na mnie uważnie i uśmiechnęła się delikatnie. 
— Czy ja widzę w twoich oczach łzy? — zapytałam zaskoczona. — Ginny, ja nie wybieram sukni ślubnej! Jeszcze będziesz mieć okazję, by płakać — zaśmiałam się. Jednak przez głowę przemknęła mi myśl, że ta chwila może nigdy nie nastąpić.  
— Dobra, dobra! Już się biorę w garść, ale pamiętaj, że czekają nas jeszcze jedne zakupy. Połowa twojej szafy nadaje się do wyrzucenia!
— Hej, wcale że nie! — zaprotestowałam, kładąc dłonie na biodrach.
— Faktycznie, myliłam się — powiedziała Ginny. — Trzy czwarte twojej szafy jest do niczego!
Spojrzałam na nią krzywo, ale nie odezwałam się, bo usłyszałam, że wraca ekspedientka.
— Jestem! Co powiedzą panie na taką suknię? — zapytała rozpromieniona konsultantka. W rękach trzymała długą, chabrową suknię z dekoltem w szpic. — Tak wygląda z tyłu — dodała i odwróciła ją.
Przód sukni był niezwykle prosty i elegancki, ale to jej tył czynił ją wyjątkową. Na plecach miała wyłącznie srebrne paski łączące się po skosie.
— Przymierzaj — powiedziała stanowczo Ginny, która tak samo jak ja wpatrywała się w nią z uwielbieniem.
Zabrałam kreację z rąk dziewczyny i weszłam do przymierzalni. Pierwszy raz czułam podekscytowanie podczas zakupów. Czy to dziwne?
Po chwili niepewnie wychyliłam głowę zza kotary.
— Na co czekasz?! Wychodź! — zawołała moja rudowłosa kompanka.
Wyszłam i stanęłam na delikatnym podwyższeniu. Czułam, że bije mi serce. 
— I jak? — zapytałam, patrząc na reakcję Ginny. Uśmiechała się, a ja poczułam ulgę.
— Wyglądasz zjawiskowo. Podoba ci się ta suknia? — Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Dracona Malfoya.
— Co ty tu robisz? — zapytałam. Byłam zaskoczona jego obecnością w butiku. Ślizgon w mugolskiej części Londynu, na dodatek w damskim butiku?
— Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. To niegrzeczne — powiedział i wolnym krokiem podszedł do mnie bliżej. Stał stanowczo za blisko. — To samo tyczy się ignorowania komplementów — dodał, patrząc mi prosto w oczy. Pachniał nieziemsko. Nie wiedziałam, jakich używał perfum, ale musiały kosztować fortunę skoro były tak intensywne.
— Dziękuję, panie Malfoy — powiedziałam chłodno. — Mogę wiedzieć, co pan tu robi?
— Tak lepiej — stwierdził z typowo malfoyowskim uśmieszkiem na twarzy. Wyminął mnie, żeby usiąść na sklepowej sofie tuż obok mojej towarzyszki. — Ginny. — Kiwnął głową i uśmiechnął się do niej.
— Malfoy — odpowiedziała, patrząc na niego uważnym wzrokiem.
— Odpowiadając na twoje pytanie, Hermiono, akurat tędy przechodziłem i zobaczyłem cię przez okno wystawowe — powiedział, odwracając głowę z powrotem w moją stronę.
— Akurat. Uważaj, bo ci uwierzę — prychnęłam.
— Moje wydawnictwo ma siedzibę ulicę dalej.
Zaskoczył mnie. Przez te wszystkie wydarzenia prawie zapomniałam, że jest wydawcą. Spojrzałam na Ginny – w końcu to ona dowiedziała się o jego zajęciu – a ta pokiwała tylko lekko głową, potwierdzając słowa Draco. Całej sytuacji przyglądała się młoda ekspedientka, która właśnie pożerała Malfoya wzrokiem. Poczułam się dziwnie. Jakby mi to przeszkadzało…
— Proszę mi pomóc ściągnąć tę suknię — zwróciłam się do niej, jednak ona wciąż bardziej była zainteresowana Ślizgonem. Pokręciłam głową z rozdrażnieniem i sama weszłam do przymierzalni, po drodze mijając rozbawionego Dracona oraz zaskoczoną Ginny.
Kiedy wyszłam przebrana w swoje ubrania, na kanapie nie było już nikogo. Wszyscy stali przy kasie. Podeszłam tam z sukienką przewieszoną przez rękę.
— Proszę mi ją spakować — powiedziałam do ekspedientki, podając jej suknię.
— Oczywiście. — Wzięła ją ode mnie i popatrzyła na metkę. — To będzie tysiąc funtów.
Popatrzyłam na nią zaszokowana. Spodziewałam się, że ubrania w tym butiku nie należą do najtańszych, ale…
— Proszę. — Draco podał kartę kredytową pani przy kasie. Złapałam go za rękę i poczułam, jak tym razem to jego ciało przeszły dreszcze. Ja, Hermiona Jean Granger, działałam na Malfoya?
— Sama zapłacę, uwierz, stać mnie na to — powiedziałam stanowczym głosem, patrząc mu prosto w oczy.
— A ja chcę ci ją kupić, bo wyglądasz w niej rewelacyjnie — odpowiedział, jakby to była oczywista sprawa.
— Nie ma takiej potrzeby, panie Malfoy. — Przybliżyłam się do niego, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
— Uważam, że jest. Uznajmy, że to w ramach podziękowania za to, co dla mnie robisz.
 Jeszcze nie masz mi za co dziękować. A pieniądze lepiej wpłać na jakąś organizację charytatywną, jeżeli tak bardzo ci zależy.
Mierzyliśmy się wzrokiem, a ja czułam, że zaczyna mi się robić gorąco, mimo że w sklepie działała klimatyzacja. Stojąc tak blisko Draco, zauważyłam, że miał cholernie długie i gęste rzęsy. Sama byłam posiadaczką krótkich i jasnych. Irytowało mnie to, ale ratowałam się mugolskim tuszem. Jakoś nie przekonały mnie czarodziejskie sposoby. Nie wystarczyło, że Malfoy był przystojny, bogaty i obezwładniająco pachniał? Oczywiście musiał mieć piękne rzęsy!
— W porządku, wpłacę pieniądze na wybraną przez ciebie organizację charytatywną — odparł po chwili, uśmiechając się delikatnie. — Ale za suknię też zapłacę — stwierdził i podał kartę zafascynowanej całą sytuacją ekspedientce.
— Skoro będziesz w niej chodzić, to proszę bardzo. Ja jej nie przyjmę — dodałam i obróciłam się na pięcie. — Ginny, wychodzimy — powiedziałam do zaskoczonej przyjaciółki. Ujrzałam w jej oczach rozczarowanie. Wiedziałam, że była zachwycona postawą Dracona, ale ja miałam swój honor. Mężczyzna zachowywał się szarmancko, ale nie do tego byłam przyzwyczajona. Czyżby brakowało mi poprzedniej wersji chłopaka?
— Granger, jaką ty jesteś irytującą babą! — Zatrzymałam się tuż przed drzwiami na dźwięk ostrych słów Draco.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Miał zaciśniętą szczękę i patrzył prosto na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko.
— Wróciłeś, Malfoy.


                                                

Kolejny rozdział opublikowany. Draco pokazał odrobinkę pazurków. Jak myślicie, co wydarzy się dalej? :D

Betowała wspaniała Agrat bat Machlat <3 




poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Rozdział 4



 Kolejny raz byliśmy w domu Dracona Malfoya. Jednak tym razem towarzyszył nam Ron. Początkowo wzbraniał się przed wizytą w „siedzibie wroga”, ale kiedy Harry poprosił go, aby poszedł z nami, w końcu dał się przekonać. Chcieliśmy, aby nasz przyjaciel pomógł przede wszystkim w sprawdzeniu tego, co mówi jasnowłosy mężczyzna, a później w odnalezieniu Lucjusza. Byliśmy przyzwyczajeni do wspólnego działania. Ginny także rwała się do pomocy, ale jedno moje spojrzenie zakończyło temat. Obie podejrzewałyśmy, że dziewczyna jest w ciąży, ale nie była to potwierdzona informacja. Miała się udać do magomedyka w najbliższym czasie. Dopóki nie miałyśmy stu procentowej pewności, nie mogłyśmy ryzykować. Harry i Ron jeszcze o niczym nie wiedzieli, dlatego kobieta stwierdziła, że na razie nie zaangażuje się w sprawę Malfoyów z powodu obowiązków związanych z pracą i domem.
 Gdy weszliśmy do posiadłości, właściciel domu przywitał wszystkich uściskiem dłoni. Niedowierzanie w oczach i grymas na twarzy Weasleya spowodował, że cicho parsknęłam śmiechem. Na szczęście nie skomentował tego i po chwili wahania podał rękę dawnemu wrogowi, jednak widziałam, że czuł się niekomfortowo. Stał sztywno, a jego mina zdradzała brak entuzjazmu. To on, jako jedyny z naszej trójki, nie pogodził się z Draco po procesie Ślizgona. Ja i Harry zaczęliśmy tolerować mężczyznę i po prostu nie zwracać na niego większej uwagi. Aż do teraz, kiedy musieliśmy wspólnie spędzać więcej czasu niż kiedykolwiek, ale to był jedyny sposób na rozwiązanie sprawy. Ron został zmuszony do tego, aby działać wspólnie z Draconem, zakładając, że Lucjusza Malfoya rzeczywiście porwano. Tego za chwilę mieliśmy się dowiedzieć. 
— Co was sprowadza? — zapytał gospodarz domu. Gestem zaprosił nas do salonu. Weszliśmy do pomieszczenia, do którego przez drzwi ogrodowe wpadały pierwsze, nieśmiałe promienie słońca. Było wcześnie rano, a bezchmurne niebo zwiastowało dobrą pogodę, o ile nie nastąpi nagłe oberwanie chmury. Ostatnio zdarzało się to zbyt często.
Nie mogliśmy dłużej czekać, jeżeli chcieliśmy zacząć działać. W końcu mieliśmy zyskać pewność co do prawdomówności Dracona. 
— Chcemy porozmawiać — rzekł krótko Harry.
Draco spojrzał na każdego z nas i westchnął.  
— W takim razie usiądźcie, a ja poproszę Artura, aby zrobił nam kawy. Ja sam niedawno wstałem. Jakoś nie mogłem zasnąć w nocy. A poza tym mam wrażenie, że to nie będzie krótka rozmowa. Rozgośćcie się.  — Ręką wskazał nam kanapę, a sam odszedł w kierunku kuchni. Byłam ciekawa tego pomieszczenia, ale musiałam się skupić na czymś innym.
— Trzeba działać szybko i zdecydowanie — szepnęłam do chłopaków, kiedy tylko Malfoy wyszedł z salonu. Nie chciałam, aby chłopak nas podsłuchał.
Staliśmy na środku pomieszczenia, a do wykonania mieliśmy szalenie trudne zadanie – przechytrzyć właściciela tego domu.
— Dalej nie wiem, w jaki sposób zamierzasz mu dolać veritaserum do picia, skoro on cały czas tu będzie. — Ron zerknął na mnie zza Harry’ego. Minę miał nietęgą, ale musiał mi zaufać. Usiadłam na wygodnej kanapie i uśmiechnęłam się do przyjaciół.
— To bardzo proste, Ron. Wystarczy, że poproszę Dracona, aby zaprowadził mnie do toalety. Wtedy wy wykonacie swoje zadanie. — Dłonią poklepałam miejsce obok mnie, tym samym dając im znak, aby usiedli, zanim wróci Draco.
— Świetny pomysł — zgodził się Potter i zasiadł na kanapie. Spojrzałam na niego z zadowoleniem. Z torebki wyciągnęłam niewielki flakonik i przekazałam go Harry’emu, a on schował go do wewnętrznej kieszeni tweedowej marynarki. Odkąd mój czarnowłosy przyjaciel zajął posadę szefa departamentu, zaczął się ubierać o wiele bardziej elegancko. Nie mogłam zaprzeczyć – wyglądał fantastycznie. Kobiety szalały za nim jeszcze bardziej, niż wtedy gdy był uważany za Wybrańca. Stał się przystojnym mężczyzną. Ginny wiele razy musiała opanować swoją zazdrość. Przez pracę w ministerstwie wokół Harry’ego kręciło się wiele długonogich urzędniczek. Za to Ron… cóż on zachował swój unikatowy styl. 
— A co jeżeli każe to zrobić swojemu lokajowi? — zapytał Weasley, również usadawiając się na kanapie.
— Wtedy… — zaczęłam, ale urwałam, bo ujrzałam, że wraca właściciel domu.
Plan był wyjątkowo prosty. Poprzednim razem nie wykorzystałam eliksiru, ponieważ Malfoy, mówiąc wprost, zwiał mi sprzed nosa. W normalnej sytuacji oddałabym buteleczkę z veritaserum z powrotem do magazynu, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Rzadko mi się to zdarzało, jednak tym razem cieszyłam się z tego powodu. Wciąż nie mieliśmy pewności, czy Ślizgon mówi prawdę. Dlatego postanowiliśmy, że „pomożemy” mu ją wyznać. Przekonałam się, że Draco jest wyjątkowo gościnny i miałam pewność, że zaproponuje nam coś do picia. Problem był tylko jeden – jak się go pozbyć, żeby dolać do jego szklanki odpowiednią porcję eliksiru? Długo nad tym wczoraj myślałam, aż w końcu wpadłam na ten, nieskromnie mówiąc, sprytny pomysł.
Draco usiadł naprzeciwko nas.
— Artur zaraz przyniesie kawę. Przepraszam, w sumie nie zapytałem, na co macie ochotę — zaśmiał się, drapiąc się po głowie. — Przez tę całą sytuację jestem bardzo rozkojarzony. Chciałbym, aby mój ojciec cały i zdrowy wrócił już do domu. Trudno mi uspokoić matkę. Bardzo cierpi, nie wie, co ze sobą zrobić. Najchętniej wzięłaby różdżkę do ręki i sama zaczęła szukać Kasjusza, ale nie jest w stu procentach zdrowa. Znajduje się pod stałą opieką magomedyka, a ja mam nadzieję, że to nic poważnego.
— Zapewniam cię, że wszyscy chcemy zakończyć to śledztwo powodzeniem. — Harry uśmiechnął się do niego delikatnie, a ja pokiwałam głową, potwierdzając słowa Pottera.
— Dziękuję, że zgodziliście się mi pomóc.
Na te słowa nikt już nie odpowiedział, ponieważ do salonu wszedł lokaj Malfoya. Niósł tacę z czterema filiżankami. Były one z białej porcelany ozdobionej maleńkimi, srebrnymi aplikacjami. Wyglądały skromnie, ale niezwykle elegancko. Mężczyzna postawił kawę przed każdym z nas, a na środku stolika cukierniczkę i dzbanuszek z mlekiem. Po tym skłonił się delikatnie i odszedł.
Wzięłam do ręki stojący przede mną napój i upiłam mały łyk. Zawsze piłam czarną kawę bez żadnych dodatków. Jednak ta była wyjątkowo pyszna, lokaj Draco musiał użyć do jej zaparzenia najlepszych ziaren, zapewne bardzo drogich. Mogłam się pokusić o stwierdzenie, że nigdy nie spróbowałam lepszej. Delikatnie odłożyłam filiżankę na spodek i spojrzałam na Dracona.
— Mogę skorzystać z toalety? — zapytałam, grzecznie uśmiechając się w jego stronę. W końcu przyszedł czas, aby wcielić nasz plan w życie. Trochę się denerwowałam, czułam, że serce delikatnie przyspieszyło swoją pracę. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie możemy się pomylić, a tym bardziej wpaść. Gdyby Draco odkrył, co chcemy zrobić, albo przyłapałby nas na tym… Nawet nie chciałam myśleć o konsekwencjach.
— Oczywiście. — Wstał i wyszedł zza stolika. — Ta na dole jest jeszcze w remoncie, ale możesz skorzystać z tej na górze — dodał i wskazał mi ręką schody prowadzące na piętro. Przez chwilę myślałam, że nie ma zamiaru mnie tam zaprowadzić, ale na szczęście ruszył tuż za mną. Ukradkiem spojrzałam jeszcze na moich przyjaciół. Muszą się pospieszyć. Mają niewiele czasu.
Stanęłam tuż za ostatnim stopniem i spojrzałam wyczekująco na gospodarza.
— Chodź. — Położył dłoń na dole moich pleców, kolejny raz wywołując u mnie dreszcze i delikatnie poprowadził szerokim korytarzem, który był ozdobiony pięknymi obrazami. Jeden w szczególności przykuł moje spojrzenie – przedstawiał nadmorski krajobraz, plażę otaczały skały i las, na piasku leżały konary drzew najpewniej wyrzucone przez morze. W sercu malowidła znajdowało się zachodzące słońce. Uwielbiałam patrzeć na różne odcienie pomarańczowego koloru pojawiającego się na niebie, a później na gwiazdy. Dzieło przypomniało mi o wakacjach, które jako dziecko spędzałam z rodzicami. Z uśmiechem na twarzy wspomniałam te wszystkie radosne chwile.
Otworzył trzecie drzwi po lewej stronie i spojrzał na mnie.
— Dalej chyba poradzisz sobie sama. — Tym razem na jego twarzy zagościł typowo malfoyowski uśmieszek.
— Sądzę, że tak — zaśmiałam się. Patrzyłam na niego, chcąc zatrzymać go przy mnie jak najdłużej. Wiedziałam, że na dodanie eliksiru do kawy Malfoya nie potrzeba wiele czasu, ale wolałam mieć pewność, że wszystko się uda.
— W takim razie widzimy się na dole. — Skinął głową i zaczął odchodzić. Jak go zatrzymać jeszcze przez chwilę?
— Malfoy? — wydusiłam z siebie.
— Tak? — zapytał. Odwrócił się w moją stronę.
— Dlaczego zacząłeś się do mnie zwracać po imieniu? — zapytałam. Próbowałam się domyślić, jaki jest tego powód, jednak kompletnie mi to nie wychodziło. A teraz, skoro potrzebowałam zatrzymać Malfoya, wykorzystałam okazję do upieczenia dwóch pieczeni na jednym ruszcie.
— Z tego samego powodu, dla którego nigdy nie przestałem być Śmierciożercą — odpowiedział krótko, wzruszając ramionami. Spojrzałam na niego zaskoczona i przerażona jednocześnie. Czy on właśnie mi się przyznał, że dalej jest zwolennikiem ciemnej strony?! — Po prostu nigdy tak naprawdę nim nie byłem — dokończył, a ja zamknęłam usta. Serce waliło mi jak szalone. Nic z tego nie rozumiałam.
— Możesz mi, proszę, wyjaśnić swoje zagadkowe słowa?
— Nigdy nie pragnąłem i nie byłem prawdziwym Śmierciożercą, dlatego nie mogłem przestać nim być.
— Powiedzmy, że to rozumiem — powiedziałam powoli — ale co to ma wspólnego z twoim sposobem zwracania się do mnie? — zapytałam, jednocześnie próbując się uspokoić.
— Zawsze chciałem się do ciebie zwracać Hermiono, ale… — Pokręcił głową. — Zresztą nieważne, może kiedyś będę mógł ci to lepiej wytłumaczyć. — Uśmiechnął się do mnie delikatnie. — Myślę, że poradzisz sobie sama. Czekam na dole — powiedział i odszedł.
Stałam na środku korytarza i przetwarzałam w głowie jego słowa Zawsze chciałem się do ciebie zwracać Hermiono… Westchnęłam i weszłam do łazienki – nic z tego nie rozumiałam. Podeszłam do umywalki wbudowanej w szafkę. Na ścianie wisiało wielkie lustro w złotej, ozdobnej ramie. Spojrzałam na swoje lustrzane odbicie i poklepałam się po policzkach. Chciałam zmusić mój mózg do intensywniejszej pracy, ale nie szło mi najlepiej. Odczekałam kilka minut,  spuściłam wodę w toalecie i umyłam ręce dla niepoznaki. Wychyliłam się ostrożnie zza drzwi. Rozejrzałam się. Uff, nie było nikogo. Jak gdyby nigdy nic zeszłam na dół. Moi towarzysze wciąż siedzieli na kanapie, naprzeciwko naszego dawnego wroga. Spokój na ich twarzach zdradzał wszystko – udało im się. Zajęłam miejsce obok Harry’ego i wzięłam do ręki filiżankę z kawą. Uśmiechnęłam się do delikatnie i zaczęłam ją pić.
— Skoro jesteśmy w komplecie, mogę w końcu wam powiedzieć to, czego się dowiedziałem w sprawie szpiega w ministerstwie — powiedział Draco.
Zakrztusiłam się napojem i odłożyłam go na stolik.
— Wiesz, kim jest? — zapytałam. Patrzyłam na Malfoya, mając nadzieję, że zna więcej faktów niż ostatnio.
— Niestety nie — odpowiedział. — Jednak wpadłem na pomysł, jak się tego dowiedzieć. — Z radością patrzyłam, jak bierze do ręki kawę i pije ją powoli. — Znacie Teodora Notta, prawda? — zapytał, odkładając swoją filiżankę na stolik stojący przed nim.  
— Oczywiście — odparł Harry.
Czekałam niecierpliwie na kolejne słowa Draco. Nie mogłam stwierdzić, czemu pyta o swojego kolegę ze szkolnych lat. Z tego co wiedziałam, chłopak starał się o pracę uzdrowiciela w szpitalu Św. Munga. Znałam niewiele faktów związanych z Nottem, odkąd pamiętałam, był samotnikiem. Podejrzewałam, że nawet Draco, z którym się przyjaźnił, wiedział o nim bardzo mało.
— Jego ojciec założył stowarzyszenie na rzecz pomocy czarodziejom, którzy stracili swoich bliskich podczas rządów Voldemorta. Mimo, że od zakończenia wojny minęły już dwa lata, ludzie wciąż potrzebują wsparcia zarówno finansowego jak i mentalnego. Poza tym starają się także niwelować prześladowanie czarodziejów pochodzenia mugolskiego. Nazwa stowarzyszenia to Lumos. Nie do końca wierzę w jego szczere intencje, bardziej chodzi o poprawę wizerunku, ale Teo zdecydowanie angażuje się w pracę organizacji.
Patrzyłam na mówiącego mężczyznę z szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie słyszałam o Lumos, ale skoro Draco jest pod wpływem veritaserum… to znaczy, że mówi prawdę.
— Od jak dawna działa Lumos?
— Dopiero zaczynają swoją działalność — odpowiedział krótko.
— A co to ma właściwie wspólnego ze sprawą szpiega czy twojego ojca? — zapytał Ron. Po raz pierwszy dzisiaj odezwał się wprost do Dracona.
— Bardzo wiele. Widzicie, tata Theodora nie jest najcnotliwszym człowiekiem na świecie, ale może nam się na coś przydać. W przyszłą sobotę organizuje bal charytatywny. Będzie na nim śmietanka towarzyska byłych Śmierciożerców. Wszyscy najbogatsi, którzy starają się za wszelką cenę przywrócić swoje dobre imię, ale niekoniecznie są uczciwi… Będzie im się wydawać, że są u siebie i mogą się czuć swobodnie, a to w połączeniu z alkoholem być może sprawi, że powiedzą coś, co nam się przyda w wytropieniu szpiega. — Draco skończył mówić i czekał na naszą reakcję. Przetwarzałam w głowie, to co powiedział.
— Naprawdę sądzisz, że będą o tym rozmawiać w, jakby nie było, publicznym miejscu? — spytałam.
— Uwierz mi, oni kochają pić i, co dziwne, plotkować. To dla nas wyśmienita i być może niepowtarzalna okazja, aby poznać prawdę — dodał.
 — A co z Kasjuszem? — dopytałam. Ron i Harry zerknęli na mnie. Ja wpatrywałam się uważnie w Draco. Jaka będzie jego odpowiedź po wypiciu veritaserum?
— Jestem pewien, że to on porwał mojego ojca. Kilka osób potwierdziło, że jakiś mężczyzna rozpytywał o Lucjusza Malfoya. Jego opis pasuje idealnie. Niestety nie wiem, w jaki sposób mogę dotrzeć do niego. Rozpłynął się w powietrzu — odpowiedział ze smutkiem w oczach.
A jednak. Nasz dawny wróg i prześladowca nie kłamał. Jak bardzo się zmienił?
— Skoro twierdzisz, że robi to z zemsty, to prędzej czy później odezwie się do ciebie. Inaczej to wszystko nie miałoby sensu — stwierdził Harry.
— No właśnie, jeżeli chce się na tobie odegrać za to, co wydarzyło się między waszymi ojcami, musi przyznać się do porwania Lucjusza. Nie wiemy, o co dokładnie chodzi, być może o pieniądze? — poparłam przyjaciela.
— Widzę, że podchodzicie do tego bardzo optymistycznie — powiedział z kwaśnym uśmiechem na twarzy — ale sądzę, że on pragnie, abym poczuł to samo co on, żebym zobaczył jak to jest nie mieć ojca…
Nigdy nie sądziłam, że będę współczuła komuś, kto tak bardzo skrzywdził mnie i moich bliskich. A jednak blondyn wywoływał we mnie dziwne uczucia, takie których nie powinien…
— Nie możesz myśleć w ten sposób — szepnęłam. W moich oczach zebrały się łzy. Przez jakiś czas żyłam bez rodziców, nie miałam pewności, że jeszcze kiedyś ich zobaczę. Doskonale wiedziałam, co teraz dzieje się w głowie Dracona. — Musisz walczyć do samego końca. Może kiedy Kasjusz dowie się o tym, że twój tata wspierał jego i Gemmę, zmieni zdanie. Przekona się, że Lucjusz nie pragnął śmierci swojego brata, a po prostu bał się waszego dziadka.
— Wątpię, aby się tak stało. Jego matka zaraziła go nienawiścią do nas, ale zapewniam cię, że się nie poddam. Odnajdę ojca, choćbym miał go szukać przez resztę swojego życia — odpowiedział, patrząc prosto w moje oczy.
— A my ci w tym pomożemy — dodałam, na co on kiwnął głową.
— W takim razie bierzmy się do roboty — powiedział Draco i zerwał ze mną kontakt wzrokowy. — Bal odbędzie się w przyszłą sobotę w głównej posiadłości Nottów. Dostałem zaproszenie dla dwóch osób.
— Kto z tobą pójdzie? — zapytałam, a w duchu zganiłam się za to pytanie. Co cię to interesuje, Granger?! Jest dorosłym mężczyzną i to oczywiste, że kogoś ma. Każdy człowiek odczuwa potrzebę bliskości, nawet Malfoy. Zresztą to byłoby dziwne, gdyby młody i przystojny Ślizgon był samotny. Poczułam się głupio, ponieważ brakowało mi namiętności, kompatybilności dusz, po prostu drugiej osoby. Zazdrościłam mu.
— Normalnie poszedłbym z kimś innym, ale, jak mniemam, chcecie mieć wiadomości z pierwszej ręki na temat szpiega… Dlatego jestem zmuszony zmienić swoje plany co do partnerki na bal. 
Spojrzałam na moich kompanów, bo nie bardzo rozumiałam, o co chodzi blondynowi. Harry popatrzył na mnie z uśmieszkiem na twarzy. Z kolei twarz Rona wyrażała więcej niż tysiąc słów. Był z czegoś wyraźnie niezadowolony. Tylko z czego? Odwróciłam wzrok w stronę Draco. Mężczyzna patrzył na mnie z wyczekującym wzrokiem.
— Mogę wiedzieć, czemu tak się na mnie gapicie? — zapytałam, mając dość tej dziwnej ciszy i uśmieszków.

— To chyba jasne, Hermiono — zaśmiał się Harry. — Pójdziesz z Draco na bal.





                                        
Betowała: Agrat bat Machlat <3 

Czwarty rozdział za nami! Jak Wam się podobał? Sądzicie, że Hermiona zgodzi się pójść z Draco na bal? ;) 


Jeżeli jeszcze nie wiecie, to opowiadanie można czytać także na Wattpadzie. Nowy rozdział wstawiany jest z jednodniowym opóźnieniem. :D

Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie! <3


niedziela, 30 lipca 2017

Rozdział 3


— Jak to został porwany? — zapytałam z niedowierzaniem. Spojrzałam na Harry’ego, który był tak samo jak ja zaskoczony słowami Dracona Malfoya.
Siedzieliśmy w salonie naszego dawnego wroga i prowadziliśmy prawdopodobnie  najdziwniejszą rozmowę w życiu. Jednak nie było innego wyjścia, skoro pragnęliśmy poznać prawdę. Nie wiedziałam tylko, co dzieje się w głowie Draco. Albo udawał, albo naprawdę się zmienił odkąd widziałam go po raz ostatni. Obiecałam sobie, że zaraz po zakończeniu tego spotkania muszę porozmawiać z Ginny. Zżerała mnie ciekawość. Nie mogłam uwierzyć, że mężczyzna ma wydawnictwo działające również w świecie mugoli.
Zobaczyłam, jak Ślizgon wzdycha i pociera twarz dłońmi. Dopiero teraz zorientowałam się, że wygląda na wykończonego – miał podkrążone oczy i siedział przygarbiony. Dzisiejszy dzień musiał być dla niego trudny.
— Najlepiej będzie, jeżeli opowiem wam wszystko od początku. Tylko tak zrozumiecie całą sytuację i być może zgodzicie się mi pomóc. Nie będę ukrywał, że właśnie na to liczę — odpowiedział chłopak, patrząc na nas smutnym wzrokiem. Draco chce naszej pomocy? Coś tu śmierdzi.
— W takim razie zamieniamy się w słuch — powiedział Harry, chcąc zachęcić Malfoya do mówienia. W końcu. Oboje się już niecierpliwiliśmy i pragnęliśmy poznać rozwiązanie tej zagadki.
— Dwa lata temu udało się pokonać Voldemorta. Sądziłem, że wraz z jego upadkiem zakończą się wszystkie moje problemy. Niestety było zupełnie inaczej. Najpierw proces ojca, później mój. Mama wszystko bardzo przeżywała, w szczególności brak męża, który w końcu po tylu latach postanowił stworzyć normalną, kochającą się rodzinę. — W oczach Dracona ujrzałam ból, a jednocześnie pragnienie bliskości. Malfoy i bliskość?!
— Kontynuuj — poprosił Harry, gestykulując dłońmi. Nachylił się w stronę mężczyzny, a ramiona oparł na kolanach.
— Wszystko zmieniło się, kiedy on wrócił — rzekł Ślizgon, bawiąc się swoimi palcami u rąk.  
— On? — zapytałam, patrząc na niego uważnie. — Kogo masz na myśli?
— Kasjusza. Kasjusza Malfoya — odpowiedział, a ja spojrzałam na mojego przyjaciela z szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie słyszałam o tym mężczyźnie. Przecież Draco nie miał rodzeństwa, a o innych żyjących potomkach rodu Malfoyów nikt nie wiedział.
— Kim jest ten mężczyzna? — spytał Harry, patrząc prosto na chłopaka.
— Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz brata, Malfoy? — zapytałam, zanim Ślizgon zdążył odpowiedzieć na pytanie Pottera. 
— Nie, to nie mój brat, lecz kuzyn, o którego istnieniu wie tylko kilka osób — odpowiedział zachrypniętym głosem. Ze stołu wziął szklankę i nalał sobie do niej wody. Kiedy już się napił, kontynuował swoją wypowiedź. — Mój ojciec miał brata Wiktora, który poważnie zachorował, kiedy miał dwadzieścia pięć lat. Nie było go stać na kosztowne leczenie. Zwrócił się o pomoc do mojego taty, ale ten w obawie przed dziadkiem odmówił. Wkrótce stryj zmarł. Jego syn Kasjusz miał wtedy zaledwie cztery lata. Gemma – żona Wiktora – nigdy nie była, delikatnie mówiąc, lubiana przez członków naszej rodziny, ponieważ była szlamą. Wszyscy uważali, że brat taty splamił honor rodziny Malfoyów. Dziadek wydziedziczył go i usunął z drzewa genealogicznego. Jakimś cudem wszyscy zapomnieli, że kiedykolwiek należał do naszego rodu.
Razem z Harrym siedzieliśmy na kanapie jak spetryfikowani. Poznaliśmy historię Malfoyów, o której nikt nie wiedział. Kasjusz wychowywał się bez ojca – Potter doskonale znał to uczucie. Spojrzałam na przyjaciela. Patrzył prosto na Dracona. Byłam ciekawa, co się teraz dzieje w jego głowie.
— Powiedzmy, że wierzymy w istnienie twojego kuzyna — powiedziałam — ale jaki to ma związek ze zniknięciem twojego ojca?
— Kasjusza wychowała matka, która nie posłała go do Hogwartu. Całą winą za śmierć męża obwiniła swojego szwagra. Pragnęła zemsty. Wpoiła w syna, że jesteśmy okrutni i nie zasługujemy na litość. Ostatni raz widziałem go na ulicy Pokątnej, kiedy miałem może czternaście lat. Kuzyna rozpoznałem bez problemu, całą urodę odziedziczył po matce. Czarne włosy i oczy ciemne jak noc. Był niezwykle tajemniczym człowiekiem. Zapewniam was, że nie ucieszył się na mój widok. Poprzysiągł zemstę na rodzinie Malfoyów. Jednak było coś, o czym nie wiedział – tata co miesiąc przesyłał jego matce pieniądze, łożył na jego utrzymanie. Oczywiście robił to w największej tajemnicy. Nawet Gemma nie wiedziała, od kogo są te podarunki. Cierpiał po śmierci brata i miał wyrzuty sumienia. Nigdy nie wybaczył sobie tego, że uległ ojcu. Owszem, miał swoje przekonania związane z czystością krwi, ale Kasjusz był jego bratankiem. Nie mógł się zachować inaczej. Wkrótce chłopak razem z matką uciekli z Wielkiej Brytanii. Pewnie się domyślacie dlaczego. Powrót Voldemorta. Gemma była brudnej krwi. — Wzdrygnęłam się, słysząc te słowa, które przywołały straszne wspomnienia. — Nie mogła tu zostać, jeżeli chciała przeżyć — dokończył Draco.
Kobieta musiała uciekać z powodu swojego statusu krwi. Wiedziałam, co czuła.
— Sądzisz, że to on porwał twojego ojca? — zapytał Harry, patrząc uważnie na Ślizgona.
— Ja to wiem — odpowiedział Malfoy i wstał z kanapy. Podszedł do kominka, nad którym wisiał portret uwieczniający Draco i jego rodziców. Dopiero teraz dotarło do mnie, że obraz nie jest magiczny. Postacie znajdujące się na nim stały w bezruchu. To dziwne, pomyślałam. Zwłaszcza, że przedstawiał członków szlachetnego rodu czarodziejów, którzy od pokoleń zarzekali się co do czystości ich krwi. Jak się okazało, nawet Malfoyowie nie dochowali „czystości”.
— Kto go namalował? — spytałam, stając obok czarodziejskiego arystokraty. Intrygowały mnie zmiany w zachowaniu Dracona. Wydawało mi się, że wydoroślał. Już nie był tym samym napuszonym nastolatkiem, którego zapamiętałam z Hogwartu. Oczywiście sarkazm wciąż towarzyszył jego wypowiedziom, ale mówił zdecydowanie ciszej i wolniej – bardziej dostojnie. Przestał się ubierać na czarno, teraz zakładał eleganckie stroje, które sprawiały, że był jeszcze bardziej przystojny. Chwila, czy ja pomyślałam, że jest przystojny?
— Mugol, który mieszka w pobliskiej wiosce. Śmierciożercy zabili jego żonę. Został sam z trójką dzieci. Zapłaciłem mu za niego ogromną sumę pieniędzy. Zapewniam cię, że teraz stać go na to, aby wiódł spokojne życie bez pracowania gdziekolwiek.
Tym Draco powalił mnie już kompletnie. Dobroczynność z jego strony była dla mnie czymś, czego się w ogóle nie spodziewałam. Czy Malfoy zaczął się kierować w życiu także sercem? I od kiedy Ślizgon pomaga mugolom?!
— Naprawdę myślisz, że to Kasjusz porwał twojego ojca? — zapytałam, wracając do głównego tematu naszej wizyty.
— Kiedy tylko powiedzieliście, że tata uciekł z Azkabanu, wiedziałem, że coś jest nie tak — odpowiedział. — Teleportowałem się w pewne, powiedzmy, szemrane miejsce. Tam spotykają się dawni zwolennicy Voldemorta. Nie zareagowali optymistycznie na mój widok, ale rozmowa z kilkoma osobami uświadomiła mi, że nie mają nic wspólnego ze zniknięciem ojca. Jeden z nich powiedział coś, czego obawiałem się od dawna – pewien młody mężczyzna szukał Lucjusza Malfoya. Kiedy opisał go, nogi ugięły się pode mną. To mógł być tylko Kasjusz.
— Czekaj, powiedziałeś, że on nigdy nie chodził do magicznej szkoły. W takim razie skąd u niego tak wielka moc, aby porwać jednego z lepiej strzeżonych czarodziejów z Azkabanu? — zapytałam.
— Jego matka była niezwykle mądrą i potężną czarownicą. Zresztą powinnaś o niej słyszeć, Hermiono. — Kolejny raz zwrócił się do mnie w ten sposób. O co mu chodziło? Próbował się podlizać?
— Jakie było jej panieńskie nazwisko? — zapytałam, ignorując to, że powiedział moje imię zamiast nazwiska czy obelgi.
— Vane. Nazywała się Gemma Vane — powiedział, a ja poczułam, jak kolejny raz szczęka opada mi do samej podłogi. Matka Kasjusza była mi doskonale znana.
— Kim była ta kobieta? — spytał Harry. Nie zdziwiła mnie jego niewiedza. Zawsze był pochłonięty głównie ściganiem Śmierciożerców, Quidditchem i Ginny.
— Jednym z najlepszych uzdrowicieli w historii. Osiągnęła bardzo wiele w Stanach Zjednoczonych, zreformowała ich system leczenia, stworzyła wiele eliksirów, które obecnie są wykorzystywane w szpitalach na całym świecie. Malfoy ma rację, nazywając ją potężną — odpowiedziałam, patrząc na mojego przyjaciela.
— Skoro była uzdrowicielem, to dlaczego sama nie próbowała wyleczyć Wiktora? — zapytał Potter, kierując swój wzrok w stronę Dracona, który obecnie stał tuż obok mnie. Zdecydowanie za blisko, dlatego zrobiłam mały krok w bok. Malfoy spojrzał na mnie ukradkiem, zanim odpowiedział Harry’emu.
— Z tego co wiem, została uzdrowicielem dopiero po śmierci męża, ale nie mam pojęcia, czym zajmowała się wcześniej. Musielibyście zapytać mojej matki — powiedział.
Zapadła cisza. Po minie Harry’ego widziałam, że intensywnie myśli, podobnie jak ja.  Próbowałam sobie wszystko ułożyć w głowie, ale okazało się to niezwykle trudne. Kasjusz, kuzyn Draco, tak jak jego matka, obwinia Lucjusza za śmierć swojego ojca. Pragnąc zemsty, porywa starszego Malfoya z Azkabanu. Pytanie brzmi: Po co? Chce go zabić? Torturować?
Spojrzałam na Dracona, który z powrotem usiadł na kanapie i zakrył twarz dłońmi. Był zmęczony, zresztą nie tylko on. Ja sama byłam wykończona. Jednak wiedziałam, że to nie koniec wieczoru.
— Napisałeś na kartce, że w ministerstwie jest szpieg. Kogo masz na myśli? — zapytałam wprost, patrząc Malfoyowi w jego szare oczy.
— Nie powiedzieli mi, kim jest. O szpiegu dowiedziałem się przypadkiem, szukając wiadomości o ojcu, natomiast co do podsłuchu, to nie mam pewności — odpowiedział — ale mogę się postarać zdobyć więcej informacji. Jednak coś za coś.
— Stary Malfoy wraca, już myślałem, że jesteś chory czy coś — zaśmiał się Potter. Uśmiechnęłam się na słowa przyjaciela. Zdecydowanie Draco zachowywał się dziwnie. Może się zakochał? Przegoniłam szybko tę myśl z głowy i spojrzałam na Ślizgona, czekając na to, co powie.
— Pomożecie mi odnaleźć mojego ojca, ale bez udziału ministerstwa — powiedział, wstając z kanapy. Ruszył w moją stronę, co bardzo mnie zaskoczyło. — Proszę — dodał, patrząc mi w oczy. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Poczułam, jak całe moje ciało przechodzą dreszcze wywołane jego przeszywającym spojrzeniem. Miał piękne, szare oczy, w których ujrzałam ogromny smutek, ale i determinację. Wreszcie po kilku sekundach, które dla mnie trwały wieki, zwrócił się w stronę Harry’ego.
— Jak możemy to zrobić? Jestem szefem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Współtworzę ministerstwo — stwierdził Potter, również podnosząc się z kanapy.
— Im mniej osób będzie wiedzieć o tym, że mi pomagacie, tym lepiej. Zwiększy się prawdopodobieństwo odnalezienia Kasjusza, a tym samym mojego ojca — powiedział Malfoy, stając naprzeciwko mężczyzny. Widziałam, jak tworzą się zmarszczki na jego czole, musiał intensywnie myśleć. Sprawa była niejasna, pełna wątpliwości.
— Pomożemy ci odnaleźć Lucjusza — odrzekł po dłuższej chwili Harry — ale muszę wtajemniczyć w to jeszcze kilka innych osób. W ten sposób zwiększymy pole działania i nasze możliwości. A ty zdobędziesz informacje dotyczące szpiega w ministerstwie. I pamiętaj – twój dom wciąż będzie pod obserwacją, także jeden fałszywy krok wystarczy, abym przestał być dla ciebie miły.
Nie byłam przekonana co do słuszności decyzji podjętej przez Pottera. Nie ufałam Malfoyowi. Może gdyby wciąż zachowywał się nieuprzejmie i złośliwie, ale nie, on był grzeczny i poprosił nas o pomoc. Poprosił! Malfoy!
— Zgoda — powiedział Draco i uścisnął dłoń mojego przyjaciela.
Będziemy mieli kłopoty, czułam to.


*

— Poprosił was o pomoc?! — krzyknęła Ginny siedząca razem ze mną na sofie w domu jej i Harry’ego. Po wojnie Potter wrócił na Grimmauld Place i razem ze swoją dziewczyną wyremontowali budynek, który chłopak odziedziczył po swoim ojcu chrzestnym – Syriuszu.
— Tak! I na dodatek był dla nas cholernie miły, rozumiecie? — powiedziałam, gestykulując ręką.
— To niewiarygodne — stwierdził Ron. On i Harry zajmowali dwa fotele po przeciwnej stronie stolika kawowego. W rękach trzymali butelki piwa kremowego. Był już późny wieczór, a ja i Potter niedawno wróciliśmy z posiadłości Dracona Malfoya.
— Co zamierzacie? Pomożecie mu? — dopytywała rudowłosa dziewczyna, patrząc na mnie i swojego ukochanego.
— Obawiam się, że nie mamy wyboru — odpowiedziałam z niechęcią w głosie. Tylko w ten sposób mogliśmy rozwikłać tę zagadkę i dotrzeć do byłych śmierciożerców. Wiedziałam, że Harry’emu bardzo na tym zależy. Zresztą nie tylko on pragnął, aby w końcu dosięgła ich sprawiedliwość. Wszyscy dążyliśmy do utrzymania pokoju na świecie.
Spoglądałam na moich przyjaciół i zastanawiałam się, jak wyglądałoby moje życie bez nich. Ginny była dla mnie młodszą siostrą, której nigdy nie miałam. Nauczyła mnie wielu rzeczy, między innymi wytrwałości. Wprowadziła mnie w kobiecy świat. Pokazała, że istnieje coś więcej niż tylko książki i nauka.
Ron udowodnił mi, że można pokonać swoje lenistwo – oczywiście nie zawsze. Co za dużo, to nie zdrowo! Denerwował mnie, ale też rozśmieszał. Wyedukował w grze w szachy – a przynajmniej tak mu się wydawało. Wciąż miałam trudności z polubieniem tego sportu. Mimo naszego rozstania, zawsze mogłam na niego liczyć.
Harry był moim bohaterem. Nigdy nie powiedziałam mu, jak bardzo go podziwiam. Nie miał rodziny, a jako dziecko musiał się zmierzyć z potężnym czarnoksiężnikiem, który pragnął go zabić. Bardzo się zmienił przez te dwa lata od zakończenia bitwy o Hogwart. Zapuścił brodę, został szefem jednego z ważniejszych departamentów w ministerstwie. Wyglądał bardziej męsko niż kiedykolwiek. Ale zmiany nie dotyczyły wyłącznie wyglądu – Harry wydoroślał i spoważniał. Oczywiście dalej śmieszkował z Ronem, jednak teraz inaczej patrzył  na świat.
Wszyscy troje odmienili moje życie na lepsze. Byli dla mnie rodziną. Gdyby wojna sprawiła, że któregoś z nich by zabrakło…
Potrząsnęłam głową, odganiając złe myśli i z powrotem włączając się do rozmowy.
— Pomożemy mu, a wy nam — powiedział Harry. — Rozwiążmy wspólnie tą zagadkę jak za dawnych, szkolnych lat — zaśmiał się.
— Zróbmy to! — zgodziła się Ginny z szerokim uśmiechem na twarzy. Wiedziałam, że była podekscytowana. Lubiła, kiedy się coś działo, a od kilkunastu miesięcy poświęcała się głównie w domu i grze w Quidditcha. Pragnęła odmiany.
Wszyscy spojrzeliśmy na jej brata, który się nie odezwał.  
— Masz wątpliwości, Ron? — zapytałam, spoglądając na niego ze smutkiem.
— A ty nie, Hermiono? — odpowiedział pytaniem na pytanie, nie uśmiechając się, Na jego twarzy zagościł grymas dezaprobaty, którego wyjątkowo nie lubiłam. Czułam się, jakbyśmy znowu byli razem i jakbym przekroczyła kolejną wyimaginowaną granicę.
— Wszystko to jest pełne wątpliwości. Ja sama je mam. Nie ufam Malfoyowi i wątpię, by to się prędko zmieniło. Po tylu latach w Hogwarcie, kiedy traktował nas jak śmieci, to normalne. Jednak mam wrażenie, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia i szczerze wyraził pragnienie uzyskania pomocy w odnalezieniu ojca. Może warto nie patrzeć w przeszłość i znaleźć Lucjusza Malfoya? Poza tym obiecał nam, że dowie się, kto jest szpiegiem w ministerstwie, a to jest niezwykle ważne — powiedziałam, patrząc prosto w jego niebieskie oczy, którymi kiedyś byłam tak bardzo zauroczona. Wciąż miałam wrażenie, że zagląda nimi głęboko w moją duszę. Dawniej nie potrafiliśmy dojść do porozumienia, ale od kilku lat przychodziło nam to o wiele łatwiej.
— Nie wiem — powiedział, pocierając dłonią twarz. On również się zmienił. Stał się bardzo postawnym mężczyzną. — Po prostu mam wrażenie, że to kolejna zagrywka Malfoya i skończymy z palcem w nosie. Jaką mamy gwarancję, że w ministerstwie rzeczywiście jest szpieg? Może wymyślił to na poczekaniu, żebyśmy mu pomogli? A może jego ojciec wcale nie został porwany? Uważam, że Draco po prostu odwraca naszą uwagę.
Spojrzeliśmy na siebie. Ron miał rację. Nikt z nas nie mógł w pełni zaufać Malfoyowi.
— Istnieje rozwiązanie — powiedziałam, spoglądając na moich przyjaciół. Patrzyli na mnie uważnie. Czułam, że możemy zapewnić sobie komfortowe położenie w sytuacji za pomocą jednej małej rzeczy.
— Co masz na myśli? — zapytał zaciekawiony Harry.
— Veritaserum — odpowiedziałam z małym uśmieszkiem na twarzy, jakby to było oczywiste. 


                                            

Betowała: Agrat bat Machlat

Po dość długim czasie powracam z trzecim rozdziałem. Dzieje się? Jak sądzicie, w jaki sposób Hermiona i Harry podadzą Draco veritserum? I jaki naprawdę okaże się Kasjusz Malfoy? Czy to rzeczywiście on porwał Lucjusza? ^^
Zapraszam do komentowania! :D