niedziela, 30 lipca 2017

Rozdział 3


— Jak to został porwany? — zapytałam z niedowierzaniem. Spojrzałam na Harry’ego, który był tak samo jak ja zaskoczony słowami Dracona Malfoya.
Siedzieliśmy w salonie naszego dawnego wroga i prowadziliśmy prawdopodobnie  najdziwniejszą rozmowę w życiu. Jednak nie było innego wyjścia, skoro pragnęliśmy poznać prawdę. Nie wiedziałam tylko, co dzieje się w głowie Draco. Albo udawał, albo naprawdę się zmienił odkąd widziałam go po raz ostatni. Obiecałam sobie, że zaraz po zakończeniu tego spotkania muszę porozmawiać z Ginny. Zżerała mnie ciekawość. Nie mogłam uwierzyć, że mężczyzna ma wydawnictwo działające również w świecie mugoli.
Zobaczyłam, jak Ślizgon wzdycha i pociera twarz dłońmi. Dopiero teraz zorientowałam się, że wygląda na wykończonego – miał podkrążone oczy i siedział przygarbiony. Dzisiejszy dzień musiał być dla niego trudny.
— Najlepiej będzie, jeżeli opowiem wam wszystko od początku. Tylko tak zrozumiecie całą sytuację i być może zgodzicie się mi pomóc. Nie będę ukrywał, że właśnie na to liczę — odpowiedział chłopak, patrząc na nas smutnym wzrokiem. Draco chce naszej pomocy? Coś tu śmierdzi.
— W takim razie zamieniamy się w słuch — powiedział Harry, chcąc zachęcić Malfoya do mówienia. W końcu. Oboje się już niecierpliwiliśmy i pragnęliśmy poznać rozwiązanie tej zagadki.
— Dwa lata temu udało się pokonać Voldemorta. Sądziłem, że wraz z jego upadkiem zakończą się wszystkie moje problemy. Niestety było zupełnie inaczej. Najpierw proces ojca, później mój. Mama wszystko bardzo przeżywała, w szczególności brak męża, który w końcu po tylu latach postanowił stworzyć normalną, kochającą się rodzinę. — W oczach Dracona ujrzałam ból, a jednocześnie pragnienie bliskości. Malfoy i bliskość?!
— Kontynuuj — poprosił Harry, gestykulując dłońmi. Nachylił się w stronę mężczyzny, a ramiona oparł na kolanach.
— Wszystko zmieniło się, kiedy on wrócił — rzekł Ślizgon, bawiąc się swoimi palcami u rąk.  
— On? — zapytałam, patrząc na niego uważnie. — Kogo masz na myśli?
— Kasjusza. Kasjusza Malfoya — odpowiedział, a ja spojrzałam na mojego przyjaciela z szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie słyszałam o tym mężczyźnie. Przecież Draco nie miał rodzeństwa, a o innych żyjących potomkach rodu Malfoyów nikt nie wiedział.
— Kim jest ten mężczyzna? — spytał Harry, patrząc prosto na chłopaka.
— Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz brata, Malfoy? — zapytałam, zanim Ślizgon zdążył odpowiedzieć na pytanie Pottera. 
— Nie, to nie mój brat, lecz kuzyn, o którego istnieniu wie tylko kilka osób — odpowiedział zachrypniętym głosem. Ze stołu wziął szklankę i nalał sobie do niej wody. Kiedy już się napił, kontynuował swoją wypowiedź. — Mój ojciec miał brata Wiktora, który poważnie zachorował, kiedy miał dwadzieścia pięć lat. Nie było go stać na kosztowne leczenie. Zwrócił się o pomoc do mojego taty, ale ten w obawie przed dziadkiem odmówił. Wkrótce stryj zmarł. Jego syn Kasjusz miał wtedy zaledwie cztery lata. Gemma – żona Wiktora – nigdy nie była, delikatnie mówiąc, lubiana przez członków naszej rodziny, ponieważ była szlamą. Wszyscy uważali, że brat taty splamił honor rodziny Malfoyów. Dziadek wydziedziczył go i usunął z drzewa genealogicznego. Jakimś cudem wszyscy zapomnieli, że kiedykolwiek należał do naszego rodu.
Razem z Harrym siedzieliśmy na kanapie jak spetryfikowani. Poznaliśmy historię Malfoyów, o której nikt nie wiedział. Kasjusz wychowywał się bez ojca – Potter doskonale znał to uczucie. Spojrzałam na przyjaciela. Patrzył prosto na Dracona. Byłam ciekawa, co się teraz dzieje w jego głowie.
— Powiedzmy, że wierzymy w istnienie twojego kuzyna — powiedziałam — ale jaki to ma związek ze zniknięciem twojego ojca?
— Kasjusza wychowała matka, która nie posłała go do Hogwartu. Całą winą za śmierć męża obwiniła swojego szwagra. Pragnęła zemsty. Wpoiła w syna, że jesteśmy okrutni i nie zasługujemy na litość. Ostatni raz widziałem go na ulicy Pokątnej, kiedy miałem może czternaście lat. Kuzyna rozpoznałem bez problemu, całą urodę odziedziczył po matce. Czarne włosy i oczy ciemne jak noc. Był niezwykle tajemniczym człowiekiem. Zapewniam was, że nie ucieszył się na mój widok. Poprzysiągł zemstę na rodzinie Malfoyów. Jednak było coś, o czym nie wiedział – tata co miesiąc przesyłał jego matce pieniądze, łożył na jego utrzymanie. Oczywiście robił to w największej tajemnicy. Nawet Gemma nie wiedziała, od kogo są te podarunki. Cierpiał po śmierci brata i miał wyrzuty sumienia. Nigdy nie wybaczył sobie tego, że uległ ojcu. Owszem, miał swoje przekonania związane z czystością krwi, ale Kasjusz był jego bratankiem. Nie mógł się zachować inaczej. Wkrótce chłopak razem z matką uciekli z Wielkiej Brytanii. Pewnie się domyślacie dlaczego. Powrót Voldemorta. Gemma była brudnej krwi. — Wzdrygnęłam się, słysząc te słowa, które przywołały straszne wspomnienia. — Nie mogła tu zostać, jeżeli chciała przeżyć — dokończył Draco.
Kobieta musiała uciekać z powodu swojego statusu krwi. Wiedziałam, co czuła.
— Sądzisz, że to on porwał twojego ojca? — zapytał Harry, patrząc uważnie na Ślizgona.
— Ja to wiem — odpowiedział Malfoy i wstał z kanapy. Podszedł do kominka, nad którym wisiał portret uwieczniający Draco i jego rodziców. Dopiero teraz dotarło do mnie, że obraz nie jest magiczny. Postacie znajdujące się na nim stały w bezruchu. To dziwne, pomyślałam. Zwłaszcza, że przedstawiał członków szlachetnego rodu czarodziejów, którzy od pokoleń zarzekali się co do czystości ich krwi. Jak się okazało, nawet Malfoyowie nie dochowali „czystości”.
— Kto go namalował? — spytałam, stając obok czarodziejskiego arystokraty. Intrygowały mnie zmiany w zachowaniu Dracona. Wydawało mi się, że wydoroślał. Już nie był tym samym napuszonym nastolatkiem, którego zapamiętałam z Hogwartu. Oczywiście sarkazm wciąż towarzyszył jego wypowiedziom, ale mówił zdecydowanie ciszej i wolniej – bardziej dostojnie. Przestał się ubierać na czarno, teraz zakładał eleganckie stroje, które sprawiały, że był jeszcze bardziej przystojny. Chwila, czy ja pomyślałam, że jest przystojny?
— Mugol, który mieszka w pobliskiej wiosce. Śmierciożercy zabili jego żonę. Został sam z trójką dzieci. Zapłaciłem mu za niego ogromną sumę pieniędzy. Zapewniam cię, że teraz stać go na to, aby wiódł spokojne życie bez pracowania gdziekolwiek.
Tym Draco powalił mnie już kompletnie. Dobroczynność z jego strony była dla mnie czymś, czego się w ogóle nie spodziewałam. Czy Malfoy zaczął się kierować w życiu także sercem? I od kiedy Ślizgon pomaga mugolom?!
— Naprawdę myślisz, że to Kasjusz porwał twojego ojca? — zapytałam, wracając do głównego tematu naszej wizyty.
— Kiedy tylko powiedzieliście, że tata uciekł z Azkabanu, wiedziałem, że coś jest nie tak — odpowiedział. — Teleportowałem się w pewne, powiedzmy, szemrane miejsce. Tam spotykają się dawni zwolennicy Voldemorta. Nie zareagowali optymistycznie na mój widok, ale rozmowa z kilkoma osobami uświadomiła mi, że nie mają nic wspólnego ze zniknięciem ojca. Jeden z nich powiedział coś, czego obawiałem się od dawna – pewien młody mężczyzna szukał Lucjusza Malfoya. Kiedy opisał go, nogi ugięły się pode mną. To mógł być tylko Kasjusz.
— Czekaj, powiedziałeś, że on nigdy nie chodził do magicznej szkoły. W takim razie skąd u niego tak wielka moc, aby porwać jednego z lepiej strzeżonych czarodziejów z Azkabanu? — zapytałam.
— Jego matka była niezwykle mądrą i potężną czarownicą. Zresztą powinnaś o niej słyszeć, Hermiono. — Kolejny raz zwrócił się do mnie w ten sposób. O co mu chodziło? Próbował się podlizać?
— Jakie było jej panieńskie nazwisko? — zapytałam, ignorując to, że powiedział moje imię zamiast nazwiska czy obelgi.
— Vane. Nazywała się Gemma Vane — powiedział, a ja poczułam, jak kolejny raz szczęka opada mi do samej podłogi. Matka Kasjusza była mi doskonale znana.
— Kim była ta kobieta? — spytał Harry. Nie zdziwiła mnie jego niewiedza. Zawsze był pochłonięty głównie ściganiem Śmierciożerców, Quidditchem i Ginny.
— Jednym z najlepszych uzdrowicieli w historii. Osiągnęła bardzo wiele w Stanach Zjednoczonych, zreformowała ich system leczenia, stworzyła wiele eliksirów, które obecnie są wykorzystywane w szpitalach na całym świecie. Malfoy ma rację, nazywając ją potężną — odpowiedziałam, patrząc na mojego przyjaciela.
— Skoro była uzdrowicielem, to dlaczego sama nie próbowała wyleczyć Wiktora? — zapytał Potter, kierując swój wzrok w stronę Dracona, który obecnie stał tuż obok mnie. Zdecydowanie za blisko, dlatego zrobiłam mały krok w bok. Malfoy spojrzał na mnie ukradkiem, zanim odpowiedział Harry’emu.
— Z tego co wiem, została uzdrowicielem dopiero po śmierci męża, ale nie mam pojęcia, czym zajmowała się wcześniej. Musielibyście zapytać mojej matki — powiedział.
Zapadła cisza. Po minie Harry’ego widziałam, że intensywnie myśli, podobnie jak ja.  Próbowałam sobie wszystko ułożyć w głowie, ale okazało się to niezwykle trudne. Kasjusz, kuzyn Draco, tak jak jego matka, obwinia Lucjusza za śmierć swojego ojca. Pragnąc zemsty, porywa starszego Malfoya z Azkabanu. Pytanie brzmi: Po co? Chce go zabić? Torturować?
Spojrzałam na Dracona, który z powrotem usiadł na kanapie i zakrył twarz dłońmi. Był zmęczony, zresztą nie tylko on. Ja sama byłam wykończona. Jednak wiedziałam, że to nie koniec wieczoru.
— Napisałeś na kartce, że w ministerstwie jest szpieg. Kogo masz na myśli? — zapytałam wprost, patrząc Malfoyowi w jego szare oczy.
— Nie powiedzieli mi, kim jest. O szpiegu dowiedziałem się przypadkiem, szukając wiadomości o ojcu, natomiast co do podsłuchu, to nie mam pewności — odpowiedział — ale mogę się postarać zdobyć więcej informacji. Jednak coś za coś.
— Stary Malfoy wraca, już myślałem, że jesteś chory czy coś — zaśmiał się Potter. Uśmiechnęłam się na słowa przyjaciela. Zdecydowanie Draco zachowywał się dziwnie. Może się zakochał? Przegoniłam szybko tę myśl z głowy i spojrzałam na Ślizgona, czekając na to, co powie.
— Pomożecie mi odnaleźć mojego ojca, ale bez udziału ministerstwa — powiedział, wstając z kanapy. Ruszył w moją stronę, co bardzo mnie zaskoczyło. — Proszę — dodał, patrząc mi w oczy. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Poczułam, jak całe moje ciało przechodzą dreszcze wywołane jego przeszywającym spojrzeniem. Miał piękne, szare oczy, w których ujrzałam ogromny smutek, ale i determinację. Wreszcie po kilku sekundach, które dla mnie trwały wieki, zwrócił się w stronę Harry’ego.
— Jak możemy to zrobić? Jestem szefem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Współtworzę ministerstwo — stwierdził Potter, również podnosząc się z kanapy.
— Im mniej osób będzie wiedzieć o tym, że mi pomagacie, tym lepiej. Zwiększy się prawdopodobieństwo odnalezienia Kasjusza, a tym samym mojego ojca — powiedział Malfoy, stając naprzeciwko mężczyzny. Widziałam, jak tworzą się zmarszczki na jego czole, musiał intensywnie myśleć. Sprawa była niejasna, pełna wątpliwości.
— Pomożemy ci odnaleźć Lucjusza — odrzekł po dłuższej chwili Harry — ale muszę wtajemniczyć w to jeszcze kilka innych osób. W ten sposób zwiększymy pole działania i nasze możliwości. A ty zdobędziesz informacje dotyczące szpiega w ministerstwie. I pamiętaj – twój dom wciąż będzie pod obserwacją, także jeden fałszywy krok wystarczy, abym przestał być dla ciebie miły.
Nie byłam przekonana co do słuszności decyzji podjętej przez Pottera. Nie ufałam Malfoyowi. Może gdyby wciąż zachowywał się nieuprzejmie i złośliwie, ale nie, on był grzeczny i poprosił nas o pomoc. Poprosił! Malfoy!
— Zgoda — powiedział Draco i uścisnął dłoń mojego przyjaciela.
Będziemy mieli kłopoty, czułam to.


*

— Poprosił was o pomoc?! — krzyknęła Ginny siedząca razem ze mną na sofie w domu jej i Harry’ego. Po wojnie Potter wrócił na Grimmauld Place i razem ze swoją dziewczyną wyremontowali budynek, który chłopak odziedziczył po swoim ojcu chrzestnym – Syriuszu.
— Tak! I na dodatek był dla nas cholernie miły, rozumiecie? — powiedziałam, gestykulując ręką.
— To niewiarygodne — stwierdził Ron. On i Harry zajmowali dwa fotele po przeciwnej stronie stolika kawowego. W rękach trzymali butelki piwa kremowego. Był już późny wieczór, a ja i Potter niedawno wróciliśmy z posiadłości Dracona Malfoya.
— Co zamierzacie? Pomożecie mu? — dopytywała rudowłosa dziewczyna, patrząc na mnie i swojego ukochanego.
— Obawiam się, że nie mamy wyboru — odpowiedziałam z niechęcią w głosie. Tylko w ten sposób mogliśmy rozwikłać tę zagadkę i dotrzeć do byłych śmierciożerców. Wiedziałam, że Harry’emu bardzo na tym zależy. Zresztą nie tylko on pragnął, aby w końcu dosięgła ich sprawiedliwość. Wszyscy dążyliśmy do utrzymania pokoju na świecie.
Spoglądałam na moich przyjaciół i zastanawiałam się, jak wyglądałoby moje życie bez nich. Ginny była dla mnie młodszą siostrą, której nigdy nie miałam. Nauczyła mnie wielu rzeczy, między innymi wytrwałości. Wprowadziła mnie w kobiecy świat. Pokazała, że istnieje coś więcej niż tylko książki i nauka.
Ron udowodnił mi, że można pokonać swoje lenistwo – oczywiście nie zawsze. Co za dużo, to nie zdrowo! Denerwował mnie, ale też rozśmieszał. Wyedukował w grze w szachy – a przynajmniej tak mu się wydawało. Wciąż miałam trudności z polubieniem tego sportu. Mimo naszego rozstania, zawsze mogłam na niego liczyć.
Harry był moim bohaterem. Nigdy nie powiedziałam mu, jak bardzo go podziwiam. Nie miał rodziny, a jako dziecko musiał się zmierzyć z potężnym czarnoksiężnikiem, który pragnął go zabić. Bardzo się zmienił przez te dwa lata od zakończenia bitwy o Hogwart. Zapuścił brodę, został szefem jednego z ważniejszych departamentów w ministerstwie. Wyglądał bardziej męsko niż kiedykolwiek. Ale zmiany nie dotyczyły wyłącznie wyglądu – Harry wydoroślał i spoważniał. Oczywiście dalej śmieszkował z Ronem, jednak teraz inaczej patrzył  na świat.
Wszyscy troje odmienili moje życie na lepsze. Byli dla mnie rodziną. Gdyby wojna sprawiła, że któregoś z nich by zabrakło…
Potrząsnęłam głową, odganiając złe myśli i z powrotem włączając się do rozmowy.
— Pomożemy mu, a wy nam — powiedział Harry. — Rozwiążmy wspólnie tą zagadkę jak za dawnych, szkolnych lat — zaśmiał się.
— Zróbmy to! — zgodziła się Ginny z szerokim uśmiechem na twarzy. Wiedziałam, że była podekscytowana. Lubiła, kiedy się coś działo, a od kilkunastu miesięcy poświęcała się głównie w domu i grze w Quidditcha. Pragnęła odmiany.
Wszyscy spojrzeliśmy na jej brata, który się nie odezwał.  
— Masz wątpliwości, Ron? — zapytałam, spoglądając na niego ze smutkiem.
— A ty nie, Hermiono? — odpowiedział pytaniem na pytanie, nie uśmiechając się, Na jego twarzy zagościł grymas dezaprobaty, którego wyjątkowo nie lubiłam. Czułam się, jakbyśmy znowu byli razem i jakbym przekroczyła kolejną wyimaginowaną granicę.
— Wszystko to jest pełne wątpliwości. Ja sama je mam. Nie ufam Malfoyowi i wątpię, by to się prędko zmieniło. Po tylu latach w Hogwarcie, kiedy traktował nas jak śmieci, to normalne. Jednak mam wrażenie, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia i szczerze wyraził pragnienie uzyskania pomocy w odnalezieniu ojca. Może warto nie patrzeć w przeszłość i znaleźć Lucjusza Malfoya? Poza tym obiecał nam, że dowie się, kto jest szpiegiem w ministerstwie, a to jest niezwykle ważne — powiedziałam, patrząc prosto w jego niebieskie oczy, którymi kiedyś byłam tak bardzo zauroczona. Wciąż miałam wrażenie, że zagląda nimi głęboko w moją duszę. Dawniej nie potrafiliśmy dojść do porozumienia, ale od kilku lat przychodziło nam to o wiele łatwiej.
— Nie wiem — powiedział, pocierając dłonią twarz. On również się zmienił. Stał się bardzo postawnym mężczyzną. — Po prostu mam wrażenie, że to kolejna zagrywka Malfoya i skończymy z palcem w nosie. Jaką mamy gwarancję, że w ministerstwie rzeczywiście jest szpieg? Może wymyślił to na poczekaniu, żebyśmy mu pomogli? A może jego ojciec wcale nie został porwany? Uważam, że Draco po prostu odwraca naszą uwagę.
Spojrzeliśmy na siebie. Ron miał rację. Nikt z nas nie mógł w pełni zaufać Malfoyowi.
— Istnieje rozwiązanie — powiedziałam, spoglądając na moich przyjaciół. Patrzyli na mnie uważnie. Czułam, że możemy zapewnić sobie komfortowe położenie w sytuacji za pomocą jednej małej rzeczy.
— Co masz na myśli? — zapytał zaciekawiony Harry.
— Veritaserum — odpowiedziałam z małym uśmieszkiem na twarzy, jakby to było oczywiste. 


                                            

Betowała: Agrat bat Machlat

Po dość długim czasie powracam z trzecim rozdziałem. Dzieje się? Jak sądzicie, w jaki sposób Hermiona i Harry podadzą Draco veritserum? I jaki naprawdę okaże się Kasjusz Malfoy? Czy to rzeczywiście on porwał Lucjusza? ^^
Zapraszam do komentowania! :D 


czwartek, 6 lipca 2017

Rozdział 2


Siedziałam na biurku w gabinecie Harry’ego, a on sam przechadzał się po pomieszczeniu. Zawsze tak robił, kiedy intensywnie myślał. Wzrok miał skierowany w dół, a dłońmi co chwilę poprawiał grzywkę opadającą na czoło. Ginny od miesiąca próbowała go zaciągnąć do fryzjera, ale on był uparty jak osioł. Fotel Pottera zajmował Ron, który zasłonił twarz dłońmi, jakby chciał się przed nami ukryć. Po chwili odsłonił ją, a do ręki wziął leżące na biurku listy gończe. Na jednym z nich znajdowała się twarz Lucjusza, a na drugim Dracona Malfoya. Cały kraj wiedział, że są poszukiwani. Od ucieczki młodszego mężczyzny minęło wiele godzin. Słońce zdążyło już zajść za horyzont, a my zapaliliśmy światło, aby móc pracować, jednak w ogóle nam to nie wychodziło. Czuliśmy się kompletnie bezradni i sfrustrowani tym wszystkim. Próbowaliśmy rozgryźć tę zagadkę, a ja dalej nie mogłam sobie darować, że dałam zwiać tej tchórzofretce. Sprawa była beznadziejna – przesłuchaliśmy kilkanaście osób, w tym służbę Malfoyów, jednak nawet po podaniu veritaserum nie dowiedzieliśmy się niczego, co pomogłoby nam w ich odnalezieniu. Mężczyźni rozpłynęli się w powietrzu. Pozostało nam tylko czekać, aż wydarzy się coś jeszcze gorszego. Czy Lucjusz okłamywał nas cały czas? Może nigdy nie chciał opuścić Azkabanu i wrócić do rodziny? Zadawałam sobie wiele pytań, ale nie umiałam odpowiedzieć na żadne z nich. 
— Ta gnida musiała wiedzieć, że jego ojciec planuje ucieczkę. Na pewno mu w niej pomógł — powiedział mój rudowłosy przyjaciel.
— Załóżmy, że masz rację, ale w jaki sposób to zrobili? Doskonale wiesz, że Azkaban jest pilnie strzeżony — odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.
— Najwidoczniej niezbyt dobrze — stwierdził z kwaśną miną na twarzy.
— Ron, sugerujesz, że system, który sami stworzyliśmy, jest zły? — zapytałam, podnosząc ton głosu. Zaczynałam się coraz bardziej denerwować.
— Hermiono, uspokój się. Kłótnia w niczym nie pomoże — wtrącił Harry, zanim chłopak zdążył mi odpowiedzieć. — Malfoya nie ma w więzieniu i, choć to trudne, musimy się przyznać do porażki.
Spojrzałam na niego, w głębi duszy wiedząc, że ma rację. Posmutniałam jeszcze bardziej.
— Sądzicie, że znowu wybuchnie wojna? — zapytałam cicho, czując, że łzy napłynęły mi do oczu. Widmo kolejnych walk, ludzi oddających życie za wolny świat, osieroconych dzieci, nieszczęścia, przelanych łez i cierpienia było przerażające. Na samą myśl przechodziły mnie ciarki. Wciąż nękały mnie koszmary związane z Voldemortem i bitwą o Hogwart. Wiedziałam, że mają je także Ron i Harry. Zresztą nie tylko oni.
Przyjaciele spojrzeli na mnie ze smutkiem. Ich milczenie było dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Spodziewaliśmy się wszystkiego. Skoro Malfoyowi udało się uciec z Azkabanu, to nie mógł działać w pojedynkę. Zakładałam, że nie pomógł mu w tym jedynie syn, ale grupa dobrze zorganizowanych osób, które znały więzienie od podszewki. Tylko w taki sposób mogli go uwolnić. Pytanie było jedno. Do czego dążą ci ludzie? Bo z pewnością uwolnienie Lucjusza to dopiero początek.
— Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby rozwiązać tę sprawę — powiedział Harry, patrząc mi prosto w oczy. — Prędzej zginę, niż pozwolę na to, aby śmierciożercy znów zawładnęli światem czarodziejów.
Wymieniliśmy z Ronem szybkie spojrzenie. Oboje wiedzieliśmy, że nasz przyjaciel da z siebie wszystko, a my mu w tym pomożemy. Nie możemy dopuścić do kolejnej wojny.
— Dobra nie ma sensu tu dłużej siedzieć. Jest już późno, i tak nic nie wymyślimy, a rano będziemy potrzebować energii do działania — powiedział Harry.
— Masz rację. Wszyscy jesteśmy wykończeni. Potrzebujemy snu — stwierdziłam i wstałam z biurka. — Ucałuj ode mnie Ginny, Harry.
— Jasne — powiedział i przytulił mnie na pożegnanie.
— A ty Ron, pozdrów Amelię. Musisz nam ją w końcu przedstawić! — zaśmiałam się i jego również uściskałam. — Do zobaczenia rano, chłopcy!
Wyszłam z gabinetu Pottera, wiedząc, że moi przyjaciele pójdą jeszcze do domu Harry’ego napić się ognistej whiskey. Zawsze to robili, kiedy znajdowali się w podbramkowej sytuacji. Ja nigdy w tym nie uczestniczyłam, ponieważ nie przepadam za mocnym alkoholem, a poza tym oni potrzebowali takich typowo męskich spotkań.


*

Wykończona weszłam do mojego mieszkania. Rzuciłam torebkę na komodę w korytarzu, zdjęłam buty na obcasie i przeszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i potarłam zmęczone oczy. Mój mózg zdecydowanie nie ogarniał tego, co się dzisiaj wydarzyło – wiadomość o ucieczce Lucjusza Malfoya z Azkabanu, wizyta w domu Draco i nieudana próba przesłuchania go, zakończona jego teleportacją. Jak mogłam pozwolić mu zwiać sprzed mojego nosa?! Bezczelny i ignorancki chłoptaś. Zadawałam sobie wiele pytań. Zastanawiałam się, co jeszcze można zrobić w tej sprawie. Narcyza była pod stałą obserwacją, podobnie jak posiadłości obu mężczyzn. Jeżeli tylko się tam pojawią albo spróbują choćby skontaktować się z kobietą, dowiemy się o tym pierwsi. Nowe wydanie Proroka Codziennego zawierało krótką instrukcję, która informowała, jak się zachować na wypadek spotkania byłych śmierciożerców. Listy gończe wisiały w całym kraju. To wszystko, co mogliśmy zrobić.
Od intensywnego myślenia zaczęła mnie boleć głowa. Wstałam z łóżka i udałam się do kuchni, aby napić się zimnej wody. Pomieszczenie urządziłam samodzielnie. Białe meble, granitowe blaty, a po środku niebieska wyspa kuchenna. Chciałam, aby się wyróżniała, a kuchnia nie była dzięki temu nudna i jednokolorowa. Nalewałam sobie napoju, kiedy usłyszałam trzask teleportacji. Obróciłam się, a szklanka wypadła mi z dłoni. Przede mną stał Draco Malfoy. Odruchowo wyciągnęłam różdżkę z kieszeni jeansów i wymierzyłam ją w jego stronę. Serce waliło mi tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi.  
— Zabierz mnie do ministerstwa, Granger — powiedział hardo, patrząc mi w oczy.
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Jaja sobie robił?
— Co mam zrobić? — zapytałam zaskoczonym głosem. Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć w to, co powiedział. Draco Malfoy chce się dobrowolnie poddać?
— Granger, zabierz mnie z łaski swojej do ministerstwa na to cholerne przesłuchanie i przestań we mnie celować różdżką — odpowiedział, mówiąc wolno i wyraźnie, jakbym była obcokrajowcem i nie mogła go zrozumieć.
— To jakaś prowokacja? Co ty do cholery odwalasz, Malfoy?
— Moja cierpliwość się kończy, kochanieńka. Zabierzesz mnie tam, czy mam wrócić do domu i tym samym oddać się w ręce aurorów?
Cholera. Wiedział, że jego posiadłość jest pod stałą obserwacją ministerstwa. Zresztą nietrudno było się tego domyślić. Stał przede mną w tym samym ubraniu, które miał na sobie rano, jednak nie wyglądał już tak elegancko. Koszula była brudna i podziurawiona, a w jego blond włosach widziałam trawę. Gdzie on się podziewał przez tyle czasu? Popatrzyłam na niego jeszcze raz. Wydawał się zdegustowany moim ociąganiem się.
— Jak sobie życzysz, paniczu Malfoy — powiedziałam drwiącym głosem i machnęłam różdżką, a wyczarowany sznurek związał mu ręce.
Zobaczyłam zaskoczenie w jego oczach, najwidoczniej nie tego się spodziewał. Ponownie machnęłam różdżką i wysłałam patronusa do Harry’ego — Mam Malfoya Juniora, za 10 minut w twoim gabinecie. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. Poczułam, jak przechodzą go dreszcze spowodowane moim dotykiem i obrzydzeniem. Skupiłam się i teleportowałam razem z Malfoyem do ministerstwa.

*

Draco siedział przed nami na drewnianym krześle związany magicznymi węzłami. Ja, Harry i Kingsley Shackelbolt staliśmy naprzeciwko, dalej nie potrafiąc uwierzyć, że mężczyzna dobrowolnie oddał się w nasze ręce.
— Gdzie jest twój ojciec? — zapytał wprost Potter. Widać było, że jest już zmęczony tą dziwną sytuacją, dlatego nie owijał w bawełnę.
— Nie wiem — odpowiedział Malfoy. Jego twarz miała zupełnie obojętny wyraz, ale nie uciekał wzrokiem. Patrzył prosto na nas. Miałam poczucie, że przeszywa mnie swoim spojrzeniem.
— Kłamiesz — powiedziałam, zanim Harry zdążył ponownie otworzyć buzię.
— Granger, naprawdę sądzisz, że byłbym tutaj, gdybym wiedział, gdzie jest mój ojciec? — zapytał mężczyzna drwiącym głosem.
Spojrzałam na niego nieufnie i odwróciłam wzrok w stronę moich kompanów.
— Załóżmy, że mówisz prawdę — stwierdził minister — ale dlaczego uciekłeś ze swojej posiadłości, kiedy panna Granger chciała cię przesłuchać?
— Musiałem coś sprawdzić — odpowiedział krótko, ale zauważyłam, że zawahał się przy odpowiedzi.
— Co takiego? — zapytał Kingsley, podchodząc bliżej do uciekiniera.  
Na to pytanie nie usłyszeliśmy odpowiedzi. Próbowaliśmy go zmusić do mówienia, ale był niezwykle uparty.
— Dobra, to przestało być śmieszne. Po co przylazłeś do mojego mieszkania i kazałeś się tu zabrać, skoro teraz nie chcesz nic powiedzieć? — zapytałam, patrząc na niego gniewnym wzrokiem.
— Jeżeli mnie uwolnicie, to zobaczycie odpowiedź.
— Słuchaj, Malfoy… — zaczęłam mówić, ale przerwał mi Harry, łapiąc mnie za ramię.
— Jak to zobaczymy? — zapytał Potter, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Faktycznie, Draco użył tego słowa, ale tak mnie zdenerwował swoim idiotycznym zachowaniem, że w pierwszej chwili to do mnie nie dotarło.
— Rozwiąż mnie, a sam się przekonasz — odpowiedział były Ślizgon.
 Automatycznie ja i mój przyjaciel spojrzeliśmy na ministra. Do niego należała decyzja. Kingsley zastanawiał się przez chwilę. Tak jak i my nie miał pojęcia, w co gra Malfoy. Jednak najwyraźniej uznał, że to jedyna szansa, aby się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, bo po chwili machnął ręką i nasz  był wolny.
— Nareszcie — stwierdził Draco i wstał z krzesła. Odruchowo dotknęłam swojej różdżki, by być gotowa na atak z jego strony. Mężczyzna ruszył powoli w naszym kierunku. Nikt z nas nie wiedział, co zamierza zrobić. Przez chwilę miałam wrażenie, że zaatakuje, ale ominął mnie z prawej strony i podszedł do biurka. Usiadł przy nim, wziął do ręki kawałek pergaminu i pióro. Spojrzałam na Harry’ego. Zmrużył oczy i uważnie wpatrywał się w Malfoya. Z kolei Kingsley spoczął naprzeciwko Dracona. Chłopak napisał kilka słów, po czym przesunął kartkę w stronę ministra. Ten chwycił ją i przeczytał. Zobaczyłam, jak mężczyzna pobladł i podparł głowę ręką.  Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Co takiego napisał? Wyrwałam pergamin z dłoni Shackelbolta i zobaczyłam napisane starannym pismem słowa „W ministerstwie jest szpieg i podsłuch”. Otworzyłam szeroko oczy, a to, co trzymałam w dłoni, powoli upadło na podłogę. Harry, który jako jedyny nie wiedział, o co jeszcze chodzi, podniósł kartkę i  również ją przeczytał.
— Skąd mam mieć pewność, że to prawda? — zapytał Potter. Wszyscy spojrzeliśmy ponownie na Malfoya.
— Wiem, że to brzmi irracjonalnie, ale musisz mi uwierzyć. Przynajmniej na razie, a teraz najlepiej będzie, jeżeli udacie się ze mną w pewne miejsce — powiedział i wstał z krzesła. Poszedł do mnie i Harry’ego i spojrzał na nas z nadzieją w oczach. Wyglądało to tak, jakby naprawdę mu na tym zależało.
— Jeżeli z tobą pójdziemy, to wyjaśnisz nam w końcu, co się dzieje? — zapytał chłopak z blizną w kształcie błyskawicy.
— Tak — odpowiedział krótko Ślizgon.
Dawni wrogowie popatrzyli sobie prosto w oczy. Dzieliło ich wiele, jednak łączyło jedno – obaj byli niezwykle uparci i dążyli do celu za wszelką cenę. Czarnowłosy chłopak pierwszy zerwał kontakt wzrokowy i odwrócił się stronę ministra.
— Ja i Hermiona pójdziemy z Malfoyem. Lepiej, żebyś ty tu został. Jesteś bardziej potrzebny społeczeństwu czarodziejów niż my — powiedział Potter, zerkając na mnie. Oboje nie ufaliśmy Draconowi, ale nie mieliśmy wyboru, jeżeli chcieliśmy poznać prawdę. Miałam tylko nadzieję, że to nie jest pułapka. Zachowanie mężczyzny było co najmniej dziwne. Chociaż nie mogłam powiedzieć, że kiedykolwiek uważałam go za normalnego. Kingsley spojrzał na niego niepewnie.
— Wolałbym wysłać z wami kilku aurorów ze względów bezpieczeństwa — odpowiedział minister, patrząc nieufnie na byłego Ślizgona. 
— Zgadzam się tylko na Pottera i Granger — powiedział Malfoy.
Był bardzo pewny siebie. Stał wyprostowany i mierzył wzrokiem ministra. Wiedziałam, że Kingsley musi mu ustąpić, jeżeli chcemy rozwiązać tę zagadkę.
— Damy sobie radę — rzucił Harry i uśmiechnął się do szefa, który od wielu lat był również naszym przyjacielem.
— Macie wrócić żywi. To rozkaz, Potter — odpowiedział, lekko się uśmiechając. Jednak oboje czuliśmy, że nie ma pewności, czy to dobry pomysł, abyśmy sami poszli w Malfoyem w nieznane nam miejsce. Minister wyszedł z gabinetu Harry’ego, zostawiając nas samych ze Ślizgonem.
— Wykorzystamy teleportację łączną z wiadomych względów — powiedział Draco i wyciągnął przed siebie ramię.
Harry pierwszy położył dłoń na jego ramieniu. Ja wciąż się wahałam, ale kiedy zobaczyłam, że obaj na mnie patrzą, dotknęłam Malfoya. Znów poczułam, jak przechodzą go dreszcze. Jednak tym razem przeszły i mnie. Kompletnie mi się to nie podobało.

*

— Twój dom? — zapytałam ze zdziwieniem, kiedy po teleportacji wylądowaliśmy w salonie, w którym byłam dzisiaj rano. Patrzyłam wprost na portret rodzinny Malfoyów.
— Tak, to jedyne bezpieczne miejsce, w którym mogę wam wszystko wyjaśnić — odpowiedział Draco. — Arturze! — zawołał i po chwili pojawił się kamerdyner, którego już poznaliśmy.
— Słucham, paniczu Malfoy. W czym mogę pomóc? — zapytał mężczyzna, kiedy stanął przed nami.
— Przygotuj dla nas wszystkich kolację, to był długi dzień. Na co macie ochotę? — spytał, patrząc na nas.
— Pytasz nas, co chcemy zjeść w domu naszego dawnego wroga? Naprawdę cię nie poznaję, Malfoy — stwierdziłam, sama nie wiedząc, co mam myśleć o postawie Ślizgona. 
— No właśnie, Granger. Dawnego wroga — powiedział i westchnął. — Harry, to może ty mi odpowiesz na moje pytanie?
Chłopak spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, a mnie szczęka opadła aż do samej ziemi. Malfoy pierwszy raz w życiu zwrócił się do któregoś z nas po imieniu. Do tej pory używał wobec nas jedynie obraźliwych epitetów czy przezwisk.
— Dobra, widzę, że żadne z was nie ma ochoty odpowiedzieć na moje pytanie. Arturze, każ Eleonorze ugotować coś dobrego — powiedział młody mężczyzna, a kamerdyner kiwnął głową i odszedł w stronę kuchni. Kobieta o której wspomniał, musiała być jego kucharką. Coraz bardziej dziwiłam się, że w jego domu nie ma skrzatów domowych. — Siadajcie — rzekł i wskazał nam ręką kanapę. Odczuwałam silne déjà vu, w końcu byliśmy w tym samym miejscu  jeszcze kilka godzin temu.
Usiedliśmy obok siebie. Oboje wciąż byliśmy w szoku, że Draco zwrócił się do Harry’ego po imieniu, ale musieliśmy się na nowo skupić. Należało uważnie go obserwować i przygotować się na każdą ewentualność.
— Pewnie wszyscy sądzą, że mój ojciec uciekł z Azkabanu i ma niecne plany co do świata czarodziejów — zaczął Malfoy, patrząc na nas i czekał na reakcję z naszej strony.
— Dziwisz nam się? — spytał Harry. — Lucjusz był śmierciożercą, wspierał Voldemorta. Przyczynił się do śmierci wielu czarodziejów.
— Chciał zmienić swoje życie i zgodził się na współpracę z ministerstwem… — zaczął Draco.
— Ale jak widać, nie ma go tutaj — przerwał mu Potter.
— Owszem, nie ma go tutaj ani w Azkabanie. Wiesz czemu? — zapytał syn zbiega.
— Hm, zastanówmy się… Czyżby dlatego, że uciekł? — spytał Harry z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy.
— Mój ojciec nie uciekł. On został porwany.








                                                                       

Kolejny rozdział za nami! Jak Wam się podobało? Sądzicie, że Malfoy naprawdę został porwany? ^^

Betowała: Agrat bat Machlat  <3