czwartek, 29 czerwca 2017

Prolog

Siedziałam na tarasie przylegającym do domu moich rodziców, pijąc herbatę w towarzystwie ukochanej babci i patrzyłam na pokryte żółtymi i pomarańczowymi liśćmi drzewa. Wielkimi krokami zbliżał się październik, a tym samym najważniejszy dzień w moim życiu – dzień ślubu. George’a poznałam w Hogwarcie, oboje byliśmy w Gryffindorze, mimo to różniliśmy się. Ja byłam spontaniczna i nieprzewidywalna, z kolei on spokojny i zorganizowany. Mimo wielu obowiązków związanych z pracą magomedyka, znajdował czas na grę na fortepianie. Był w tym mistrzem. Mogłabym godzinami słuchać, jak gra dla mnie. Uwielbiałam patrzeć na jego zgrabne palce, uderzające w odpowiednie klawisze instrumentu.
Jednak nie to było tematem moich rozważań. Kilka dni temu byłam świadkiem rozmowy, której nie powinnam usłyszeć…
— Odpłynęłaś. — Z zamyślenia wyrwała mnie moja babcia. Spojrzałam na nią i mimowolnie się uśmiechnęłam. Miała na twarzy wiele zmarszczek, a jej włosy były siwe, mimo to wciąż można było powiedzieć, że jest piękną kobietą. Razem z mamą często oglądałam albumy ze zdjęciami rodzinnymi, na których mogłam zobaczyć, jak babcia wyglądała w młodości. Zawsze zazdrościłam jej urody – figury idealnej klepsydry i wspaniałych gęstych włosów. Jednak najbardziej żałowałam tego, że nie miałam tak rozległej wiedzy jak ona. Mogłabym zaryzykować stwierdzeniem, że wiedziała wszystko. Zresztą pewnie nie tylko ja. W jej gabinecie stało kilkadziesiąt nagród i odznaczeń za wybitne osiągnięcia w świecie czarodziejów.
— Nie wierzę, że już za dwa tygodnie będę panią Logan — westchnęłam.
— Nie ty jedna, skarbeńku. Wydaje mi się, jakby to wczoraj Ron przybiegł do mojego gabinetu, oznajmiając mi, że właśnie urodziła się nasza pierwsza wnuczka! – powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy. Posmutniałam na wspomnienie dziadka. W lipcu minął rok od jego śmierci. Zawsze mogłam do niego przyjść, nawet z najmniejszym problemem. Jeżeli nie mógł go rozwiązać, to chociaż rozśmieszał. Tak, w tym był niezastąpiony.
— Babciu, mogę ci zadać pytanie? — zapytałam niepewnie.
— Technicznie rzecz biorąc, już to zrobiłaś, ale tak, możesz zadać kolejne – zaśmiała się wszechwiedząca babcia Hermiona.
— Kochałaś dziadka Rona? — Na jej twarzy ujrzałam konsternację. Musiałam ją zaskoczyć, ponieważ wszyscy uważali dziadków za wyjątkową parę, którą połączyła prawdziwa miłość.
— Oczywiście, że tak. Skąd takie pytanie, Bello?
— Teraz mi głupio. Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, ale… — zaczęłam mówić, jednak nie dane było mi skończyć.
— Co usłyszałaś? — Przeraził mnie jej zimny ton głosu.  Babcia od zawsze kojarzyła mi się z ciepłem i dobrocią.
— Słyszałam fragment twojej czwartkowej rozmowy z ciocią Ginny. Ja nie chciałam być wścibska. To stało się przypadkiem!
W odpowiedzi zobaczyłam podniesioną dłoń babci. Wiedziałam co oznacza ten gest – lepiej nie mówić nic więcej. Spojrzała mi prosto w oczy, a ja poczułam na ciele dreszcze.
— Wystarczy, kochanie. To, co usłyszałaś, tak naprawdę nigdy nie powinno być sekretem… Po prostu wiele lat temu popełniłam błąd.
— Czyli to prawda? — oniemiałam. Miałam nadzieję, że to, co podsłuchałam, jest nieprawdą.
— Zależy, o co konkretnie pytasz, Bello — odpowiedziała.
Serce waliło mi niemiłosiernie. Sama nie wiedziałam, czy chcę usłyszeć potwierdzenie tego, co gnębiło mnie już prawie od tygodnia…
— Czy Draco Malfoy jest moim prawdziwym dziadkiem? — zapytałam w końcu. Zamknęłam oczy, mając nadzieję, że to uchroni mnie przed odpowiedzią. Wiedziałam, kim był ten człowiek, ponieważ wujek Harry wielokrotnie opowiadał nam historię jego rodziny. Mimo tego, że Malfoyowie po wojnie odkupili swoje winy, wśród czarodziejów nadal byli uznawani za złoczyńców.
— Tak, Bello.
— Jakim cudem?! — Zerwałam się z  ławki i spojrzałam na nią z niedowierzaniem. — Mama o tym wie?
Hermiona Weasley – najodważniejsza czarownica, jaką znałam, spuściła głowę w dół i nie odezwała się ani słowem. Walczyła w bitwie o Hogwart, a wcześniej przez tyle lat pomagała Harry’emu Potterowi przetrwać walkę z Lordem Voldemortem. Teraz musiała zmierzyć się z własną przeszłością.
— Dlaczego jej nie powiedziałaś? — zapytałam z wyrzutem w głosie.
— Rose pamięta Rona jako swojego ojca i nie chciałam tego zmieniać — odpowiedziała po dłuższej chwili. Spojrzałam prosto w jej oczy. Zobaczyłam ból i przerażenie. Jednak musiałam poznać całą prawdę.
— Dlaczego zdradziłaś dziadka? — postawiłam kolejne trudne pytanie, czując, że w moich oczach gromadzą się łzy. Zawsze uważałam kobietę siedzącą przede mną za autorytet. To wszystko zmieniło się w jednej chwili…
— Nigdy nie zdradziłam twojego dziadka! Kochałam go! Jak mogłabym zrobić coś takiego? — Babcia spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
— W takim razie ja nic już z tego nie rozumiem — powiedziałam, opierając głowę na dłoniach.
— To wszystko wydaje się  skomplikowane, ale tak naprawdę to po prostu długa historia kobiety, która się zakochała i popełniła kilka błędów…
— Chcę znać twoją prawdziwą historię. Chcę ją usłyszeć twoimi słowami.
— Dobrze, kochana. Ale uprzedzam, że to może trochę potrwać.
— Mamy czas — odpowiedziałam.
— W takim razie zaczynajmy — powiedziała, a ja spojrzałam na nią, mając nadzieję, że wreszcie poznam całą prawdę.





                                                       

Betowała wspaniała Agrat bat Machlat <3 

Prolog za nami. Jak się podobał? Dajcie znać w komentarzach! :) 

1 komentarz:

  1. Hej !
    Ten prolog niesamowicie mnie zaciekawił i coś czuję, że to nie będzie typowe Dramione.
    Kurczę lece czytać dalej :D
    Basiabella

    OdpowiedzUsuń