piątek, 30 czerwca 2017

Rozdział 1


Stałam przed lustrem w mojej sypialni i patrzyłam na siebie. Kim jestem? Od zakończenia wojny wciąż zadawałam sobie to pytanie. Ludzie uważali mnie za bohaterkę — wręczali mi odznaczenia, ściskali dłoń, dziękowali — mimo że od upadku Voldemorta minęły już dwa lata. Pragnęłam być zwykłą, szczęśliwą kobietą. Półtorej roku temu rozstałam się z Ronem. Był moim przyjacielem i nic nie mogło tego zmienić, ale oboje wiedzieliśmy, że to nie była prawdziwa miłość. Od tamtej pory mieszkałam sama z Krzywołapem w małym domu w wiosce Cliffe Woods niedaleko Londynu. Jednak nie mogłam narzekać na samotność. Kilka miesięcy po bitwie o Hogwart odnalazłam moich rodziców w Australii. Prowadzili sklepik z pamiątkami i drobnymi artykułami spożywczymi, który cieszył się dużą popularnością. Zawsze byli mili i przyjaźni dla ludzi, dlatego nie zdziwiłam się tym, że osiągnęli sukces. Przywróciłam im pamięć, po czym wróciliśmy do Wielkiej Brytanii, a ja pomogłam rodzicom wrócić do dawnego życia. Sklep sprzedali, a w Anglii ponownie otworzyli gabinet dentystyczny, który prowadzili w dni robocze. Natomiast w weekendy poświęcali się rodzinie. Często odwiedzali mnie w moim domu, a czasami to ja zaglądałam do nich. Harry’ego widywałam praktycznie codziennie, ponieważ oboje pracowaliśmy w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Zajmowałam stanowisko sekretarza departamentu i prawej ręki jego szefa, którym był właśnie Harry. Świetnie sprawdzał się w tej roli, miał ogromny zapał i motywację do działania — chciał złapać wszystkich tych, którzy w przeszłości wspierali Voldemorta. To niezwykle trudne zadanie, ale byliśmy coraz bliżej celu. Z kolei Ginny najczęściej widywałam w piątkowe popołudnia. Wtedy miałyśmy czas na rozmowę, wypicie kawy lub piwa kremowego i odstresowanie się po tygodniu pracy. Rudowłosa dziewczyna grała zawodowo w Quidditcha jako zawodniczka Harpii z Holyhead, a ja wraz z jej bratem i chłopakiem wspieraliśmy ją podczas weekendowych meczy.
Miałam wspaniałych przyjaciół — nie byłam samotna — jednak w sercu wciąż czułam pustkę. Wielokrotnie byłam na randkach z mężczyznami, którzy albo byli ignorantami zapatrzonymi w siebie, albo umówili się ze mną tylko ze względu na moją sławę. Chciałam, aby u mojego boku stał ktoś, kto będzie mnie szanował i wspierał. Czasami śmiałam się, że najwidoczniej mam zbyt duże wymagania wobec przedstawicieli płci przeciwnej. Ginny uważała, że powinnam trochę wyluzować i nie być zbyt poważna, bo tym ich odstraszam. Od kilku tygodni próbowała mnie przekonać do zmiany zawartości mojej garderoby. Coraz częściej zastanawiałam się, czy nie ma racji. Od bardzo dawna nie kupowałam ubrań, a te które posiadałam, były zwyczajne i nudne. Otworzyłam swoją szafę i zobaczyłam same szare i czarne ciuchy. Chyba czas na zmiany, pomyślałam. Spojrzałam na zegarek wiszący nad moim łóżkiem. Wskazówki pokazywały ósmą trzydzieści.
— Czas na zmiany, ale najpierw praca — powiedziałam i zamknęłam szafę.

*

Punktualnie o godzinie dziewiątej przekroczyłam próg mojego gabinetu. Miałam przed sobą wizję trudnego dnia. Musiałam napisać pismo do szefa francuskich aurorów. Później razem z Harrym mieliśmy się spotkać z Ministrem Magii  Kingsleyem Shackleboltem, aby mu zdać co miesięczny raport. Oprócz tego miałam załatwić wiele innych spraw, dlatego od razu zabrałam się do pracy.
Siedziałam przy biurku i przeglądałam korespondencję, kiedy wszedł Harry. Uśmiechnęłam się do przyjaciela i wstałam z fotela.
— Witam, szefie! — zaśmiałam się. — Zrobić ci kawy? — zapytałam, podchodząc do niego.
Przyjrzałam mu się i spoważniałam. Mężczyzna nie uśmiechał się, a w jego oczach zobaczyłam niepokój.
— Usiądź Hermiono — poprosił, a sam zajął miejsce naprzeciwko mojego.
— Harry, co się stało? — zapytałam, siadając na fotelu. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po jego odpowiedzi, jednak czułam, że nie będzie to nic dobrego. Patrzyłam na niego, niecierpliwiąc się. — Wyduś to w końcu!
— Lucjusz Malfoy uciekł z Azkabanu — odpowiedział po chwili, a ja poczułam, jak moje ciało przechodzą dreszcze.
Serce zaczęło mi mocniej bić. Kiedy Voldemort ostatecznie poległ, a najgroźniejsi śmierciożercy zostali skazani i zamknięci w więzieniu, sądziłam, że nasze kłopoty wreszcie się skończyły. Poszukiwania innych złoczyńców szły całkiem nieźle, mieliśmy kilka tropów. Nadzieja na to, że odnajdziemy ich, a Wizengamot skaże, rosła z każdym dniem. Nie mogłam uwierzyć w słowa Pottera, ponieważ z Azkabanu nie dało się uciec. W przeszłości dokonał tego tylko jeden czarodziej, Syriusz Black ojciec chrzestny Harry’ego. Jednak on był niewinny i to dzięki temu nie stał się podatny na działania dementorów, co umożliwiło mu ucieczkę.
— O czym ty mówisz? Przecież to niemożliwe! — wykrzyczałam, wstając ze swojego miejsca.
— Do tej pory też tak myślałem, ale to się stało, Hermiono. Lucjusza Malfoya nie ma w Azkabanie i pewnie już dawno jest poza granicami kraju — odpowiedział z goryczą w głosie.
— Błagam cię powiedz, że to jakiś kiepski żart — powiedziałam, patrząc na niego z nadzieją. 
— Uwierz mi, chciałbym, żeby to był dowcip. Aurorzy dokładnie sprawdzili celę zbiega i nie znaleziono żadnych śladów magii. Kraty są w nienaruszonym stanie, strażnicy głównej bramy nikogo nie widzieli, system alarmowy nie uruchomił się, a jednak Malfoya nie ma.
— Harry, ale czemu on to zrobił? W końcu zaczął z nami współpracować, miał nam pomóc w złapaniu innych śmierciożerców i w zamian za to odzyskać wolność — powiedziałam z żalem w głosie. Byłam załamana, więzień wreszcie zgodził się na współpracę, liczyliśmy na to, że usłyszymy wiele cennych nazwisk i innych danych, a jednak zdecydował się na ucieczkę.
—  Naprawdę go nie rozumiem — odpowiedział. — Wydawało mi się, że on naprawdę chciał nam pomóc i dzięki temu wrócić do żony. Zastanawia mnie jaką widział korzyść w zbiegnięciu z Azkabanu. Dobrze wie, że to odebrało mu szansę na złagodzenie kary.
Mężczyzna zamyślił się i zamilkł. Był zawiedziony i zaszokowany, zresztą nie tylko on. Zaczęłam się przechadzać po moim gabinecie — to zawsze pomagało mi w myśleniu. Jaką korzyść mógł osiągnąć Malfoy uciekając? W ten sposób nie mógł wrócić do domu, musiał żyć w ukryciu. Nie miał też dostępu do pieniędzy, to oznaczało tylko jedno.
— Harry, ktoś musiał mu pomóc, nie ma innego wytłumaczenia. On nie ma dostępu do pieniędzy, ani różdżki. Czy ktoś był już w Malfoy Manor? — zapytałam.
— Właśnie stamtąd wracam. Osobiście wszystko sprawdziłem. Narcyza była zaskoczona i zdruzgotana. Podaliśmy jej veritaserum, ona niczego nie wie — odpowiedział.
— A co z Draconem? Rozmawiałeś z nim? Może to on pomógł swojemu ojcu?
— Od dawna nie mieszka z matką. Podobno odciął się od przeszłości i na nowo buduje swoją reputację po procesie, ale masz rację, trzeba go przesłuchać w tej sprawie. Myślę, że nie ma na co czekać, Hermiono, chodź ze mną — zaproponował mężczyzna.
Spojrzałam na niego i pokręciłam głową. To był tragiczny pomysł. Owszem zeznawałam na korzyść Draco podczas jego procesu, starając się nie zwracać uwagi na przeszłość, jednak nie zamierzałam go przesłuchiwać osobiście, to mogło się źle skończyć.  
— Uważam, że powinieneś to zrobić sam. Ewentualnie zabierz kogoś innego zamiast mnie — doradziłam, mając nadzieję, że przyjaciel zgodzi się na moją propozycję.
Popatrzył na mnie karcącym wzrokiem. Poczułam się jak mała dziewczynka stojąca przed swoim ojcem w oczekiwaniu na kazanie dotyczące złego zachowania.
— Hermiono, jesteś profesjonalnym i odpowiedzialnym pracownikiem, dlatego wykonasz to polecenie służbowe i razem ze mną pójdziesz przesłuchać Dracona Malfoya. Widzimy się za dziesięć minut w holu, jasne? — zapytał i, nie czekając na moją odpowiedź, wyszedł z gabinetu, zostawiając mnie z zaskoczoną miną.
Uzmysłowiłam sobie, jak bardzo zmienił się mój przyjaciel. Przez walkę z Voldemortem musiał szybciej dorosnąć, ale dopiero teraz ujrzałam, że stał się poważnym i stanowczym facetem. Zagubiony w świecie magii chłopiec w okularach był już tylko wspomnieniem.
— Czas płynie stanowczo za szybko — powiedziałam sama do siebie i zaczęłam zbierać z biurka swoje rzeczy. Musiałam jeszcze udać się do Pokoju Eliksirów. Nie zamierzałam uwierzyć w ani jedno słowo Malfoya, dlatego potrzebne było mi veritaserum.

*

Razem z Potterem teleportowaliśmy się do Shorne — małej wioski pod Londynem, która była oddalona o około pięć kilometrów od Cliffe Woods. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mój dawny wróg mieszka tak blisko mnie. Staliśmy przed bramą posiadłości Malfoya, która była równie ogromna jak Malfoy Manor, jednak nie tak mroczna. Elewacja została wykonana z jasnej cegły, a dach pokryty ciemnoszarymi dachówkami. Dzięki sporym oknom do pomieszczeń wpadało dużo światła słonecznego. Całość prezentowała się znakomicie. 
— Gotowa? — zapytał Harry, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem.
— Doskonale wiesz, że nie — odpowiedziałam, krzywiąc się. — To się może źle skończyć, Harry. Malfoy jest jedyną osobą na świecie, do której całkowicie nie mam cierpliwości.
— Musisz być profesjonalistką, Hermiono. Poza tym, jeżeli Cię to uspokoi, to obiecuję, że nie pozwolę, aby sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Westchnęłam. Miałam ogromną ochotę po prostu stamtąd uciec, ale wiedziałam, że byłoby to niepoważne. W końcu minęło już tyle czasu…
— Chodźmy zanim się rozmyślę — powiedziałam i zrobiłam pierwszy krok ku drzwiom wejściowym.
Harry szybko do mnie dołączył i po chwili staliśmy tuż przed domem. Zakołatałam trzy razy srebrną kołatką, zanim drzwi otworzył nam starszy mężczyzna.
— Witam. W czym mogę państwu pomóc? — zapytał, uśmiechając się do nas. Jego strój i zachowanie sugerowało, że jest lokajem. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ wiedziałam, że były Ślizgon po prostu przywykł do luksusu i służby, która wyręczała go w pracach domowych. Spodziewałam się tylko, że będzie mu usługiwać skrzat domowy, a nie człowiek.
— Dzień dobry. Nazywam się Harry Potter, a to Hermiona Granger — powiedział, wskazując na mnie ręką. — Jesteśmy z Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów i przyszliśmy do pana Malfoya. Czy zastaliśmy go?
— Oczywiście. Zapraszam do środka. — odpowiedział i odsunął się od drzwi, abyśmy mogli wejść. — Proszę o chwilę cierpliwości, muszę powiadomić panicza Dracona o państwa przybyciu — powiedział i odszedł w kierunku szerokich schodów, które prowadziły na piętro. Były wykonane z ciemnego drewna, najpewniej dębowego.
Weszliśmy do holu, z którego mieliśmy widok na przestronny salon połączony z kuchnią i jadalnią. W jego centralnej części pomieszczenia znajdował się ceglany kominek. Nad nim wisiał portret rodziny Malfoyów. Podeszłam do niego bliżej, aby lepiej mu się przyjrzeć. Pierwszy raz w życiu widziałam uśmiechniętą Narcyzę, z kolei Lucjusz miał jak zwykle kamienny wyraz twarzy. Draco uśmiechał się delikatnie, stojąc między rodzicami — co dziwne, nie miał na sobie czarnych ubrań tylko szare spodnie od garnituru i białą koszulę, przez co wyglądał niezwykle elegancko.
— Widać, że wciąż mu się powodzi — powiedziałam, obracając się do Harry’ego. Dom był urządzony z klasą, meble musiały kosztować majątek, większość dodatków wykonano ze srebra, a przez przeszkloną ścianę salonu można było ujrzeć piękny i ogromny ogród.
— Ginny śledzi plotkarską prasę czarodziejów i wspominała mi, że niedawno Draco założył własne wydawnictwo — odrzekł mój przyjaciel.
Zamarłam, słysząc jego słowa, jednak po chwili zaczęłam się śmiać.
— Malfoy i książki? — zapytałam, śmiejąc się coraz bardziej. —  Po ilu lampkach wina Ginny czytała tę gazetę?
— To prawda, Hermiono. A wiesz co jest najciekawsze? To wydawnictwo działa także w świecie mugoli…
— Malfoy współpracuje z mugolami?!
— Owszem. To niezwykle opłacalny biznes, Granger — powiedział głos z tyłu.
Obróciłam się i ujrzałam właściciela domu. Stał przed nami, trzymając ręce w kieszeniach popielatych jeansów. Do tego miał na sobie błękitną koszulę, w której nie zapiął pierwszego guzika. Jego włosy nie były już jasne, a skóra blada jak w szkolnych czasach. Miał też delikatny zarost. Wyglądał rewelacyjnie i wcale mi się to nie podobało.
— Od kiedy lubisz książki, Malfoy? — zapytałam z kpiną w głosie.
— Od zawsze, po prostu nigdy nie miałaś okazji mnie poznać — odpowiedział i przeniósł ciężar z jednej nogi na drugą, a ręce skrzyżował na torsie.
— Nie skusiłabym się na taki koszmar.
— Mogłabyś się zdziwić…
— Dobrze, skoro już się przywitaliśmy — przerwał mu Harry, o którego obecności przez chwilę zapomniałam — to może porozmawiamy o poważnych sprawach — zaproponował.
Odchrząknęłam, będąc zła na samą siebie, że dałam się wyprowadzić Malfoyowi z równowagi.
— Czym sobie zasłużyłem na waszą wizytę? — zapytał gospodarz, siadając na kanapie. Gestem wskazał, abyśmy usiedli naprzeciwko.
— Chodzi o twojego ojca — odpowiedział Harry, kiedy już zajęliśmy miejsce. Draco wziął do ręki karafkę stojącą na stoliku i nalał z niej wodę do trzech szklanek. Dlaczego nie użył różdżki? I dlaczego jest dla nas podejrzanie miły? Bacznie mu się przyglądałam. Nie mogłam pozwolić, aby umknęło mi cokolwiek.
— Wiadomo już, kiedy opuści Azkaban? — zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy, a ja ujrzałam w jego oczach coś na kształt radości. Patrzyłam na niego, próbując dostrzec coś więcej. Znałam historię rodziny Malfoyów – ojciec nigdy nie okazywał swojemu synowi zbędnych według niego uczuć. Jednak ożywienie Draco sugerowało, że kochał Lucjusza i cieszył się z wizji odzyskania przez niego wolności. Czyżby nie miał nic wspólnego z  jego ucieczką?  
Napotkałam wzrok Harry’ego — wiedziałam, że pomyślał to samo co ja. Zachowanie pierworodnego syna dawnego sługi Voldemorta było dla nas ogromnym zaskoczeniem.
— Twojego ojca już tam nie ma — powiedziałam, jakby to było oczywiste. — Nie ma go tam, ponieważ uciekł.
Draco spojrzał na nas zaskoczony. Otworzył usta i wydawało mi się, że przetwarza w głowie to, co usłyszał.
— Jak to uciekł? O czym wy do cholery mówicie?! — wykrzyczał, wstając z kanapy. Złapał się za głowę i spojrzał na nas. — Przecież ucieczka z Azkabanu jest niemożliwa! To jakaś prowokacja ze strony ministerstwa?
— Uspokój się i usiądź. Przyszliśmy tutaj, aby cię przesłuchać i sprawdzić, czy nie ma tu twojego ojca — powiedział Harry. — Kiedy ostatni raz go widziałeś?
Były Ślizgon spoczął i popatrzył się na niego jak na wariata.
— Co ty odwalasz, Potter? Mojego ojca tu nie ma i doskonale o tym wiesz! Zgodził się z wami współpracować. Nie miał żadnego powodu, żeby uciekać!
— Wiesz, że musimy przeszukać twój dom. Nie mamy wyboru. Twój ojciec zbiegł i odebrał sobie szansę na złagodzenie wyroku — odpowiedział Harry. — Hermiono, wiesz co robić, ja w tym czasie sprawdzę inne pomieszczenia — powiedział, wstając, by po chwili udać się na piętro.
Patrzyłam, jak odchodzi, czując, że popełnił błąd. Jak mógł mnie zostawić z Malfoyem sam na sam?! Zwróciłam wzrok na Dracona. Wyglądał na naprawdę załamanego. O co w tym wszystkim chodzi?
— Dra… Malfoy, muszę zadać Ci kilka istotnych pytań — powiedziałam i niepostrzeżenie sprawdziłam ręką, czy mam eliksir prawdy w torebce.
Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy, a mnie przeszły dreszcze, ponieważ jego oczy były pełne gniewu. Stały się ciemnoszare i straciły swój urok. Powiedziałam urok? Ogarnij się, Hermiono!
— Po moim trupie, Granger — warknął i teleportował się z trzaskiem.




                                                    


Betowała Agrat bat Machlat <3 

Jest i pierwszy rozdział! Dużo się dzieję. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. :D 
Czekam na opinię <3 





4 komentarze:

  1. Pierwszy rozdział przeczytany i juz nie mogę sie doczekać kolejnego. Świetnie Ci to wyszło. Podoba mi się w jaki sposób opisujesz wydarzenia i ich przemyślenia. Bardzo ciekawi mnie co postanowi Hermiona w tej sprawie i co zrobi Draco. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! Rozdział drugi już niedługo! Pozdrawiam :D

      Usuń
  2. No ciekawie się zapowiada...Zaciekawiłam mnie ta ucieczka Lucjusza Malfoya czy to na pewno było działanie samodzielne?
    Draco i mugole w interesach? Aż nie wiarygodne...
    Masz fajny prosty styl.
    Czekam w takim wypadku na nowy rozdział i może zakładkę z bohaterami by ich pooglądać.
    Pozdrawiam,
    Re(Beca)

    OdpowiedzUsuń
  3. Daje do myślenia. Podobają mi się opisy. Są bardzo dopracowane i warte przeczytania. Dialogi są ciekawe, choć myślę, że nie musisz tak często używać imion postaci, daje to trochę efekt powtarzania słowa. ;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń