poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Rozdział 4



 Kolejny raz byliśmy w domu Dracona Malfoya. Jednak tym razem towarzyszył nam Ron. Początkowo wzbraniał się przed wizytą w „siedzibie wroga”, ale kiedy Harry poprosił go, aby poszedł z nami, w końcu dał się przekonać. Chcieliśmy, aby nasz przyjaciel pomógł przede wszystkim w sprawdzeniu tego, co mówi jasnowłosy mężczyzna, a później w odnalezieniu Lucjusza. Byliśmy przyzwyczajeni do wspólnego działania. Ginny także rwała się do pomocy, ale jedno moje spojrzenie zakończyło temat. Obie podejrzewałyśmy, że dziewczyna jest w ciąży, ale nie była to potwierdzona informacja. Miała się udać do magomedyka w najbliższym czasie. Dopóki nie miałyśmy stu procentowej pewności, nie mogłyśmy ryzykować. Harry i Ron jeszcze o niczym nie wiedzieli, dlatego kobieta stwierdziła, że na razie nie zaangażuje się w sprawę Malfoyów z powodu obowiązków związanych z pracą i domem.
 Gdy weszliśmy do posiadłości, właściciel domu przywitał wszystkich uściskiem dłoni. Niedowierzanie w oczach i grymas na twarzy Weasleya spowodował, że cicho parsknęłam śmiechem. Na szczęście nie skomentował tego i po chwili wahania podał rękę dawnemu wrogowi, jednak widziałam, że czuł się niekomfortowo. Stał sztywno, a jego mina zdradzała brak entuzjazmu. To on, jako jedyny z naszej trójki, nie pogodził się z Draco po procesie Ślizgona. Ja i Harry zaczęliśmy tolerować mężczyznę i po prostu nie zwracać na niego większej uwagi. Aż do teraz, kiedy musieliśmy wspólnie spędzać więcej czasu niż kiedykolwiek, ale to był jedyny sposób na rozwiązanie sprawy. Ron został zmuszony do tego, aby działać wspólnie z Draconem, zakładając, że Lucjusza Malfoya rzeczywiście porwano. Tego za chwilę mieliśmy się dowiedzieć. 
— Co was sprowadza? — zapytał gospodarz domu. Gestem zaprosił nas do salonu. Weszliśmy do pomieszczenia, do którego przez drzwi ogrodowe wpadały pierwsze, nieśmiałe promienie słońca. Było wcześnie rano, a bezchmurne niebo zwiastowało dobrą pogodę, o ile nie nastąpi nagłe oberwanie chmury. Ostatnio zdarzało się to zbyt często.
Nie mogliśmy dłużej czekać, jeżeli chcieliśmy zacząć działać. W końcu mieliśmy zyskać pewność co do prawdomówności Dracona. 
— Chcemy porozmawiać — rzekł krótko Harry.
Draco spojrzał na każdego z nas i westchnął.  
— W takim razie usiądźcie, a ja poproszę Artura, aby zrobił nam kawy. Ja sam niedawno wstałem. Jakoś nie mogłem zasnąć w nocy. A poza tym mam wrażenie, że to nie będzie krótka rozmowa. Rozgośćcie się.  — Ręką wskazał nam kanapę, a sam odszedł w kierunku kuchni. Byłam ciekawa tego pomieszczenia, ale musiałam się skupić na czymś innym.
— Trzeba działać szybko i zdecydowanie — szepnęłam do chłopaków, kiedy tylko Malfoy wyszedł z salonu. Nie chciałam, aby chłopak nas podsłuchał.
Staliśmy na środku pomieszczenia, a do wykonania mieliśmy szalenie trudne zadanie – przechytrzyć właściciela tego domu.
— Dalej nie wiem, w jaki sposób zamierzasz mu dolać veritaserum do picia, skoro on cały czas tu będzie. — Ron zerknął na mnie zza Harry’ego. Minę miał nietęgą, ale musiał mi zaufać. Usiadłam na wygodnej kanapie i uśmiechnęłam się do przyjaciół.
— To bardzo proste, Ron. Wystarczy, że poproszę Dracona, aby zaprowadził mnie do toalety. Wtedy wy wykonacie swoje zadanie. — Dłonią poklepałam miejsce obok mnie, tym samym dając im znak, aby usiedli, zanim wróci Draco.
— Świetny pomysł — zgodził się Potter i zasiadł na kanapie. Spojrzałam na niego z zadowoleniem. Z torebki wyciągnęłam niewielki flakonik i przekazałam go Harry’emu, a on schował go do wewnętrznej kieszeni tweedowej marynarki. Odkąd mój czarnowłosy przyjaciel zajął posadę szefa departamentu, zaczął się ubierać o wiele bardziej elegancko. Nie mogłam zaprzeczyć – wyglądał fantastycznie. Kobiety szalały za nim jeszcze bardziej, niż wtedy gdy był uważany za Wybrańca. Stał się przystojnym mężczyzną. Ginny wiele razy musiała opanować swoją zazdrość. Przez pracę w ministerstwie wokół Harry’ego kręciło się wiele długonogich urzędniczek. Za to Ron… cóż on zachował swój unikatowy styl. 
— A co jeżeli każe to zrobić swojemu lokajowi? — zapytał Weasley, również usadawiając się na kanapie.
— Wtedy… — zaczęłam, ale urwałam, bo ujrzałam, że wraca właściciel domu.
Plan był wyjątkowo prosty. Poprzednim razem nie wykorzystałam eliksiru, ponieważ Malfoy, mówiąc wprost, zwiał mi sprzed nosa. W normalnej sytuacji oddałabym buteleczkę z veritaserum z powrotem do magazynu, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Rzadko mi się to zdarzało, jednak tym razem cieszyłam się z tego powodu. Wciąż nie mieliśmy pewności, czy Ślizgon mówi prawdę. Dlatego postanowiliśmy, że „pomożemy” mu ją wyznać. Przekonałam się, że Draco jest wyjątkowo gościnny i miałam pewność, że zaproponuje nam coś do picia. Problem był tylko jeden – jak się go pozbyć, żeby dolać do jego szklanki odpowiednią porcję eliksiru? Długo nad tym wczoraj myślałam, aż w końcu wpadłam na ten, nieskromnie mówiąc, sprytny pomysł.
Draco usiadł naprzeciwko nas.
— Artur zaraz przyniesie kawę. Przepraszam, w sumie nie zapytałem, na co macie ochotę — zaśmiał się, drapiąc się po głowie. — Przez tę całą sytuację jestem bardzo rozkojarzony. Chciałbym, aby mój ojciec cały i zdrowy wrócił już do domu. Trudno mi uspokoić matkę. Bardzo cierpi, nie wie, co ze sobą zrobić. Najchętniej wzięłaby różdżkę do ręki i sama zaczęła szukać Kasjusza, ale nie jest w stu procentach zdrowa. Znajduje się pod stałą opieką magomedyka, a ja mam nadzieję, że to nic poważnego.
— Zapewniam cię, że wszyscy chcemy zakończyć to śledztwo powodzeniem. — Harry uśmiechnął się do niego delikatnie, a ja pokiwałam głową, potwierdzając słowa Pottera.
— Dziękuję, że zgodziliście się mi pomóc.
Na te słowa nikt już nie odpowiedział, ponieważ do salonu wszedł lokaj Malfoya. Niósł tacę z czterema filiżankami. Były one z białej porcelany ozdobionej maleńkimi, srebrnymi aplikacjami. Wyglądały skromnie, ale niezwykle elegancko. Mężczyzna postawił kawę przed każdym z nas, a na środku stolika cukierniczkę i dzbanuszek z mlekiem. Po tym skłonił się delikatnie i odszedł.
Wzięłam do ręki stojący przede mną napój i upiłam mały łyk. Zawsze piłam czarną kawę bez żadnych dodatków. Jednak ta była wyjątkowo pyszna, lokaj Draco musiał użyć do jej zaparzenia najlepszych ziaren, zapewne bardzo drogich. Mogłam się pokusić o stwierdzenie, że nigdy nie spróbowałam lepszej. Delikatnie odłożyłam filiżankę na spodek i spojrzałam na Dracona.
— Mogę skorzystać z toalety? — zapytałam, grzecznie uśmiechając się w jego stronę. W końcu przyszedł czas, aby wcielić nasz plan w życie. Trochę się denerwowałam, czułam, że serce delikatnie przyspieszyło swoją pracę. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie możemy się pomylić, a tym bardziej wpaść. Gdyby Draco odkrył, co chcemy zrobić, albo przyłapałby nas na tym… Nawet nie chciałam myśleć o konsekwencjach.
— Oczywiście. — Wstał i wyszedł zza stolika. — Ta na dole jest jeszcze w remoncie, ale możesz skorzystać z tej na górze — dodał i wskazał mi ręką schody prowadzące na piętro. Przez chwilę myślałam, że nie ma zamiaru mnie tam zaprowadzić, ale na szczęście ruszył tuż za mną. Ukradkiem spojrzałam jeszcze na moich przyjaciół. Muszą się pospieszyć. Mają niewiele czasu.
Stanęłam tuż za ostatnim stopniem i spojrzałam wyczekująco na gospodarza.
— Chodź. — Położył dłoń na dole moich pleców, kolejny raz wywołując u mnie dreszcze i delikatnie poprowadził szerokim korytarzem, który był ozdobiony pięknymi obrazami. Jeden w szczególności przykuł moje spojrzenie – przedstawiał nadmorski krajobraz, plażę otaczały skały i las, na piasku leżały konary drzew najpewniej wyrzucone przez morze. W sercu malowidła znajdowało się zachodzące słońce. Uwielbiałam patrzeć na różne odcienie pomarańczowego koloru pojawiającego się na niebie, a później na gwiazdy. Dzieło przypomniało mi o wakacjach, które jako dziecko spędzałam z rodzicami. Z uśmiechem na twarzy wspomniałam te wszystkie radosne chwile.
Otworzył trzecie drzwi po lewej stronie i spojrzał na mnie.
— Dalej chyba poradzisz sobie sama. — Tym razem na jego twarzy zagościł typowo malfoyowski uśmieszek.
— Sądzę, że tak — zaśmiałam się. Patrzyłam na niego, chcąc zatrzymać go przy mnie jak najdłużej. Wiedziałam, że na dodanie eliksiru do kawy Malfoya nie potrzeba wiele czasu, ale wolałam mieć pewność, że wszystko się uda.
— W takim razie widzimy się na dole. — Skinął głową i zaczął odchodzić. Jak go zatrzymać jeszcze przez chwilę?
— Malfoy? — wydusiłam z siebie.
— Tak? — zapytał. Odwrócił się w moją stronę.
— Dlaczego zacząłeś się do mnie zwracać po imieniu? — zapytałam. Próbowałam się domyślić, jaki jest tego powód, jednak kompletnie mi to nie wychodziło. A teraz, skoro potrzebowałam zatrzymać Malfoya, wykorzystałam okazję do upieczenia dwóch pieczeni na jednym ruszcie.
— Z tego samego powodu, dla którego nigdy nie przestałem być Śmierciożercą — odpowiedział krótko, wzruszając ramionami. Spojrzałam na niego zaskoczona i przerażona jednocześnie. Czy on właśnie mi się przyznał, że dalej jest zwolennikiem ciemnej strony?! — Po prostu nigdy tak naprawdę nim nie byłem — dokończył, a ja zamknęłam usta. Serce waliło mi jak szalone. Nic z tego nie rozumiałam.
— Możesz mi, proszę, wyjaśnić swoje zagadkowe słowa?
— Nigdy nie pragnąłem i nie byłem prawdziwym Śmierciożercą, dlatego nie mogłem przestać nim być.
— Powiedzmy, że to rozumiem — powiedziałam powoli — ale co to ma wspólnego z twoim sposobem zwracania się do mnie? — zapytałam, jednocześnie próbując się uspokoić.
— Zawsze chciałem się do ciebie zwracać Hermiono, ale… — Pokręcił głową. — Zresztą nieważne, może kiedyś będę mógł ci to lepiej wytłumaczyć. — Uśmiechnął się do mnie delikatnie. — Myślę, że poradzisz sobie sama. Czekam na dole — powiedział i odszedł.
Stałam na środku korytarza i przetwarzałam w głowie jego słowa Zawsze chciałem się do ciebie zwracać Hermiono… Westchnęłam i weszłam do łazienki – nic z tego nie rozumiałam. Podeszłam do umywalki wbudowanej w szafkę. Na ścianie wisiało wielkie lustro w złotej, ozdobnej ramie. Spojrzałam na swoje lustrzane odbicie i poklepałam się po policzkach. Chciałam zmusić mój mózg do intensywniejszej pracy, ale nie szło mi najlepiej. Odczekałam kilka minut,  spuściłam wodę w toalecie i umyłam ręce dla niepoznaki. Wychyliłam się ostrożnie zza drzwi. Rozejrzałam się. Uff, nie było nikogo. Jak gdyby nigdy nic zeszłam na dół. Moi towarzysze wciąż siedzieli na kanapie, naprzeciwko naszego dawnego wroga. Spokój na ich twarzach zdradzał wszystko – udało im się. Zajęłam miejsce obok Harry’ego i wzięłam do ręki filiżankę z kawą. Uśmiechnęłam się do delikatnie i zaczęłam ją pić.
— Skoro jesteśmy w komplecie, mogę w końcu wam powiedzieć to, czego się dowiedziałem w sprawie szpiega w ministerstwie — powiedział Draco.
Zakrztusiłam się napojem i odłożyłam go na stolik.
— Wiesz, kim jest? — zapytałam. Patrzyłam na Malfoya, mając nadzieję, że zna więcej faktów niż ostatnio.
— Niestety nie — odpowiedział. — Jednak wpadłem na pomysł, jak się tego dowiedzieć. — Z radością patrzyłam, jak bierze do ręki kawę i pije ją powoli. — Znacie Teodora Notta, prawda? — zapytał, odkładając swoją filiżankę na stolik stojący przed nim.  
— Oczywiście — odparł Harry.
Czekałam niecierpliwie na kolejne słowa Draco. Nie mogłam stwierdzić, czemu pyta o swojego kolegę ze szkolnych lat. Z tego co wiedziałam, chłopak starał się o pracę uzdrowiciela w szpitalu Św. Munga. Znałam niewiele faktów związanych z Nottem, odkąd pamiętałam, był samotnikiem. Podejrzewałam, że nawet Draco, z którym się przyjaźnił, wiedział o nim bardzo mało.
— Jego ojciec założył stowarzyszenie na rzecz pomocy czarodziejom, którzy stracili swoich bliskich podczas rządów Voldemorta. Mimo, że od zakończenia wojny minęły już dwa lata, ludzie wciąż potrzebują wsparcia zarówno finansowego jak i mentalnego. Poza tym starają się także niwelować prześladowanie czarodziejów pochodzenia mugolskiego. Nazwa stowarzyszenia to Lumos. Nie do końca wierzę w jego szczere intencje, bardziej chodzi o poprawę wizerunku, ale Teo zdecydowanie angażuje się w pracę organizacji.
Patrzyłam na mówiącego mężczyznę z szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie słyszałam o Lumos, ale skoro Draco jest pod wpływem veritaserum… to znaczy, że mówi prawdę.
— Od jak dawna działa Lumos?
— Dopiero zaczynają swoją działalność — odpowiedział krótko.
— A co to ma właściwie wspólnego ze sprawą szpiega czy twojego ojca? — zapytał Ron. Po raz pierwszy dzisiaj odezwał się wprost do Dracona.
— Bardzo wiele. Widzicie, tata Theodora nie jest najcnotliwszym człowiekiem na świecie, ale może nam się na coś przydać. W przyszłą sobotę organizuje bal charytatywny. Będzie na nim śmietanka towarzyska byłych Śmierciożerców. Wszyscy najbogatsi, którzy starają się za wszelką cenę przywrócić swoje dobre imię, ale niekoniecznie są uczciwi… Będzie im się wydawać, że są u siebie i mogą się czuć swobodnie, a to w połączeniu z alkoholem być może sprawi, że powiedzą coś, co nam się przyda w wytropieniu szpiega. — Draco skończył mówić i czekał na naszą reakcję. Przetwarzałam w głowie, to co powiedział.
— Naprawdę sądzisz, że będą o tym rozmawiać w, jakby nie było, publicznym miejscu? — spytałam.
— Uwierz mi, oni kochają pić i, co dziwne, plotkować. To dla nas wyśmienita i być może niepowtarzalna okazja, aby poznać prawdę — dodał.
 — A co z Kasjuszem? — dopytałam. Ron i Harry zerknęli na mnie. Ja wpatrywałam się uważnie w Draco. Jaka będzie jego odpowiedź po wypiciu veritaserum?
— Jestem pewien, że to on porwał mojego ojca. Kilka osób potwierdziło, że jakiś mężczyzna rozpytywał o Lucjusza Malfoya. Jego opis pasuje idealnie. Niestety nie wiem, w jaki sposób mogę dotrzeć do niego. Rozpłynął się w powietrzu — odpowiedział ze smutkiem w oczach.
A jednak. Nasz dawny wróg i prześladowca nie kłamał. Jak bardzo się zmienił?
— Skoro twierdzisz, że robi to z zemsty, to prędzej czy później odezwie się do ciebie. Inaczej to wszystko nie miałoby sensu — stwierdził Harry.
— No właśnie, jeżeli chce się na tobie odegrać za to, co wydarzyło się między waszymi ojcami, musi przyznać się do porwania Lucjusza. Nie wiemy, o co dokładnie chodzi, być może o pieniądze? — poparłam przyjaciela.
— Widzę, że podchodzicie do tego bardzo optymistycznie — powiedział z kwaśnym uśmiechem na twarzy — ale sądzę, że on pragnie, abym poczuł to samo co on, żebym zobaczył jak to jest nie mieć ojca…
Nigdy nie sądziłam, że będę współczuła komuś, kto tak bardzo skrzywdził mnie i moich bliskich. A jednak blondyn wywoływał we mnie dziwne uczucia, takie których nie powinien…
— Nie możesz myśleć w ten sposób — szepnęłam. W moich oczach zebrały się łzy. Przez jakiś czas żyłam bez rodziców, nie miałam pewności, że jeszcze kiedyś ich zobaczę. Doskonale wiedziałam, co teraz dzieje się w głowie Dracona. — Musisz walczyć do samego końca. Może kiedy Kasjusz dowie się o tym, że twój tata wspierał jego i Gemmę, zmieni zdanie. Przekona się, że Lucjusz nie pragnął śmierci swojego brata, a po prostu bał się waszego dziadka.
— Wątpię, aby się tak stało. Jego matka zaraziła go nienawiścią do nas, ale zapewniam cię, że się nie poddam. Odnajdę ojca, choćbym miał go szukać przez resztę swojego życia — odpowiedział, patrząc prosto w moje oczy.
— A my ci w tym pomożemy — dodałam, na co on kiwnął głową.
— W takim razie bierzmy się do roboty — powiedział Draco i zerwał ze mną kontakt wzrokowy. — Bal odbędzie się w przyszłą sobotę w głównej posiadłości Nottów. Dostałem zaproszenie dla dwóch osób.
— Kto z tobą pójdzie? — zapytałam, a w duchu zganiłam się za to pytanie. Co cię to interesuje, Granger?! Jest dorosłym mężczyzną i to oczywiste, że kogoś ma. Każdy człowiek odczuwa potrzebę bliskości, nawet Malfoy. Zresztą to byłoby dziwne, gdyby młody i przystojny Ślizgon był samotny. Poczułam się głupio, ponieważ brakowało mi namiętności, kompatybilności dusz, po prostu drugiej osoby. Zazdrościłam mu.
— Normalnie poszedłbym z kimś innym, ale, jak mniemam, chcecie mieć wiadomości z pierwszej ręki na temat szpiega… Dlatego jestem zmuszony zmienić swoje plany co do partnerki na bal. 
Spojrzałam na moich kompanów, bo nie bardzo rozumiałam, o co chodzi blondynowi. Harry popatrzył na mnie z uśmieszkiem na twarzy. Z kolei twarz Rona wyrażała więcej niż tysiąc słów. Był z czegoś wyraźnie niezadowolony. Tylko z czego? Odwróciłam wzrok w stronę Draco. Mężczyzna patrzył na mnie z wyczekującym wzrokiem.
— Mogę wiedzieć, czemu tak się na mnie gapicie? — zapytałam, mając dość tej dziwnej ciszy i uśmieszków.

— To chyba jasne, Hermiono — zaśmiał się Harry. — Pójdziesz z Draco na bal.





                                        
Betowała: Agrat bat Machlat <3 

Czwarty rozdział za nami! Jak Wam się podobał? Sądzicie, że Hermiona zgodzi się pójść z Draco na bal? ;) 


Jeżeli jeszcze nie wiecie, to opowiadanie można czytać także na Wattpadzie. Nowy rozdział wstawiany jest z jednodniowym opóźnieniem. :D

Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie! <3


3 komentarze:

  1. Hejo hejooo :D
    Postanowiłam zajrzeć do Ciebie i napisać parę słów, bo jak dobrze wiem z własnej autopsji, komentarze czytelników są bardzo ważne i dają wielkich skrzydeł, szczególnie na początku pisania.
    Fajnie się to wszystko czytało i przyznam szczerze, że dość szybko wniknęłam w całą sprawę. Piszesz bardzo dobrze, nie przeciągasz, nie koloryzujesz, przez co cała akcja gna do przodu w tempie, które szczególnie mi odpowiada. Błędów nie wyłapałam, co strasznie się chwali! I mam ochotę bić Ci za to brawa, bo ja, mimo iż piszę już od dłuższego czasu, ciągle mam z tym problem. Tlumaczę sobie to tym, że nie mam bety... Taak, to wszystko przez brak bety ;D
    Zatem uwaga biją Ci brawo: Klap, klap, klap.
    A teraz przejdźmy do treści opowiadania. Otóż kooperacja pomiędzy Draco a Złotą Trójcą jest nie tyle dziwna, co zaskakująca w stopniu, w którym jednak jestem w stanie przymrużyć na to oko :D Jeśli taki miałaś zamysł na relację naszych bohaterów, to bądź konsekwentna - każdy może kreować swoją historię jak tylko chce! A AU również zdarza mi się czytać, choć jestem zwolenniczką kanonu.
    Podoba mi się u Ciebie fakt, że skupiasz akcję na Draco i Hermionie, poświęcając uwagę innym bohaterom w stopniu, który może odpowiadać postaciom drugoplanowym. Pomijając już całą kulturę i zachowanie (notabene szarmanckie) Draco, jestem zaskoczona jego manierami. Ale kto wie, może wyjdzie z niego jeszcze kiedyś prawdziwy Ślizgon ;P
    To zachowanie Hermiony zaskoczyło mnie dużo bardziej - ona, wieloletnia strażniczka etycznych praw i przepisów, wzbraniająca się przed jakąkolwiek ingerencją w etyczne granice innych ludzi, nie dość że zgadza się na użycie na Malfoyu Veritaserium, to jeszcze sama ten plan obmyśla? Hmmm oczywiście jestem w stanie to zaakceptować, wszak masz całkowitą dowolność w kierowaniu akcji jak Ci się tylko podoba. To tylko taka moja obserwacja.
    Pomijając niekanoniczność Twojej opowieści, baaardzo podoba mi się rzetelność z jaką piszesz i dbałość o najmniejsze aspekty. Pod tym względem jesteś jedna z niewielu początkujących autorek, na których blogi wchodzi się zawsze z uśmiechem na ustach, bez obawy o jakiekolwiek niedopatrzenia. Powinnam brać z Ciebie przykład ;D
    Podsumowując; nie poddawaj się, pisz, pisz i jeszcze raz pisz!
    Dużo weny życzę,
    Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Bardzo serdecznie dziękuję Ci za tyle miłych słów! Opinie czytelników są dla mnie niezwykle ważne <3
      Co do Draco - kto powiedział, że jeszcze nie pokaże rogów? ^^
      Natomiast zachowanie Hermiony jest spowodowane tym, co przeszła. Pragnie, aby wojna już nigdy nie dotknęła świata czarodziejów...
      Więcej nie zdradzam! Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej i dobrniesz do końca tej historii. ;)
      Pozdrawiam
      Caroline :)

      Usuń
  2. #MagiczneSmakołyki #PieprzneDiabełki

    Całość przeczytałam już dawno, ale ze względu na pracę dopiero dzisiaj znalazłam chwilę, by na spokojnie przysiąść i skomentować Twoje opowiadanie. Bardzo się cieszę, że dostałam akurat Twojego bloga do skomentowania, bo... chyba zostanę z Tobą na dłużej. :) Ale zaczynając od początku.
    Generalnie bardzo zainteresowałaś mnie już od samego prologu, z początku nie mogłam się zorientować kto jest narratorem — czy Hermiona, czy ktoś zupełnie inny — ale kiedy padło imię Rona, wszystko stało się jasne. Kiedyś czytałam podobny początek opowiadania, jednak nie skreślam przez to Twojej historii, wręcz przeciwnie! Od razu zaczęłam czytać dalej; jak już zaczęłam, to trudno było mi przerwać, tak bardzo się wciągnęłam w tę historię.
    W pierwszym rozdziale, po krótkim wstępie, od razu przeszłaś do rzeczy, a więc padła informacja, że Lucjusz uciekł z Azkabanu. Z jednej strony fajnie, że niczego nie przeciągasz, ale chyba wolałabym dowiedzieć się czegoś więcej, a nie od razu przechodzić do akcji. To tyle z tego, co nie do końca mi podpasowało, bo w reszcie widzę same plusy! Widać, że masz to opowiadanie zaplanowane, bo czytając ma się wrażenie, że zadbałaś o każdy najmniejszy szczegół.
    Jeśli chodzi o samą historię — jestem niesamowicie ciekawa o co chodzi z porwaniem Lucjusza. Jest praktycznie wiadome, że stoi za tym Kasjusz (notabene, bardzo podoba mi się jego historia, to, jaki stworzyłaś mu życiorys; czuję, że w kolejnych rozdziałach, kiedy się pojawi, może być naprawdę ciekawie!), ale czego tak naprawdę on chce w zamian za uwolnienie Lucjusza? Jeśli oczywiście czegoś chce. To takie moje luźne przemyślenia, nie musisz zwracać na nie uwagi. :D
    To, jak wykreowałaś Draco... jest taki szarmancki, kulturalny, jak przystało na prawdziwego arystokratę! Jestem ciekawa, czy pokaże jeszcze swój charakterek, czy postanowisz trzymać się do końca tego, jak go początkowo stworzyłaś. I chociaż nie czytam zbyt wielu opowiadań z właśnie takim typem Malfoya, to muszę przyznać, że podoba mi się to!
    No i ostatni element tego rozdziału — bal, na który Hermiona ma się wybrać razem z Draco. Lubię dialogi między nimi, jednak póki co nie mają zbyt wielu chwil sam na sam (co nie dziwi mnie szczególnie — w końcu dopiero cztery rozdziały, więc w kolejnych może się naprawdę między nimi wiele wydarzyć :D). Jestem niesamowicie podekscytowana tym, jak bal będzie wyglądał, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Skończyłaś w dobrym miejscu, bo kiedy zostanie opublikowana następna część z pewnością wejdę przeczytać i zostawić po sobie, oczywiście, komentarz. :)
    Podsumowując: opowiadanie bardzo mnie zaintrygowało, szczególnie, że dodałaś do niego ciekawy wątek kryminalny. Dzięki temu moja wyobraźnia działa na większych obrotach, snuję domysły kto, co, jak i dlaczego. Dodając do tego naprawdę umiejętnie napisane rozdziały, długie i wyczerpujące opisy, brak błędów — a więc idealnie!
    Pozostaje mi życzyć weny i cóż... dodaję do „Obserwowanych” i mam nadzieję, że wkrótce pojawi się coś nowego. ;)

    (Na bloga trafiłam dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”. Więcej szczegółów w linku: http://katalog-granger.blogspot.com/p/akcja-komentatorska-magiczne-sodkosci.html)

    M.

    OdpowiedzUsuń